Pote¿ny niegdys me¿czyzna, z duma obnoszacy swa sprawnosc

zazwyczaj, zduszony. Z trudem panowała nad soba. W głebi duszy czuła, ¿e w ¿yciu nikt inny tak o nia nie dbał. Nie okazał jej tyle ciepła. Ani ojciec, ani ma¿, ani ¿aden inny me¿czyzna... Przełkneła sline, usiłujac wziac sie w garsc. - Chciałem tylko zobaczyc, czy wszystko w porzadku. Mo¿e spróbujesz sie jeszcze zdrzemnac? - zasugerował. Marla w ciemnosci widziała zarys jego twarzy, sciagniete w wyrazie zatroskania brwi. Wyczuwała jego napiecie. - Nie moge. Mam dzis sporo do zrobienia. - Chrzakneła. - Mam ci tak wiele do powiedzenia, Nick, bardzo wiele. - Co sie stało? - Nick zacisnał palce na jej ramieniu. - Najpierw musze zebrac mysli. - Marla znowu poczuła dziwna tesknote, której nie mogła sie poddac. Nick był tak blisko. Za blisko. Czuła zapach jego skóry, bijace od niego ciepło... Och, nie mo¿e sobie pozwolic na takie mysli. Ujeła go za nadgarstek. - Poczekaj pare minut. Wezme prysznic, doprowadze sie do porzadku, a potem powiem ci, co odkryłam. - Obiecujesz? - spytał, błyskajac w usmiechu oslepiajaco białymi zebami. 405 http://www.eimplantyzebow.com.pl/media/ ciemnych okularach, z krótko przystrzy¿ona broda i mocno zacisnietymi, waskimi wargami. Miał na sobie sportowa kurtke, d¿insy i trapery. Przeszedł koło Nicka, kulejac lekko, i minał drzwi do pokoju Marli. Potem przyspieszył kroku. Z jakiejs niejasnej przyczyny Nick zawahał sie i odwrócił. Czy ten człowiek zajrzał czasem do pokoju 505 i poszedł dalej, gdy zobaczył rodzine? A mo¿e zamierzał odwiedzic kogos innego, kto tak¿e le¿y w tym skrzydle? Wydawał sie znajomy, ale Nick nie wiedział, gdzie go mógł spotkac. To zreszta bez znaczenia. Na pewno poniosła go wyobraznia. Znalazłszy sie na parterze, Nick minał główna recepcje i wyszedł na zewnatrz. W wieczornym powietrzu zaczynała

zachowuje sie, jakbys była wiedzma. Całe twoje ¿ycie to jedno wielkie kłamstwo, Marla czy Kylie, czy kim tam jestes. Kłamstwo na resorach. Serce waliło jej jak młotem, w głowie miała chaos. Nagle gdzies na dole usłyszała szczekanie Coco. Znieruchomiała, wyte¿ajac słuch. Musi sie stad wyniesc. Natychmiast. Ale co z Sprawdź wisiał jeden z ulubionych czarnych stetsonów sędziego, na innym - zapomniany sweter do golfa. Biurko sędziego było funkcjonalne. Metal i blat z formiki. Na jednym rogu pojemnik z cygarami, popielniczka i telefon, na przeciwległym trzy fotografie: małe zdjęcie ślubne sędziego i Jasmine, zdjęcie ośmioletniej Shelby i zdjęcie z uroczystego wręczenia dyplomów. A zatem jej ojcu chyba trochę na niej zależało - użył przecież daty jej urodzin w kodzie. Nigdy by go o to nie podejrzewała. Przez kilka sekund wpatrywała się w fotografie, ale zaraz powiedziała sobie, że nie może i nie chce 168 dać się zaślepić bezsensownej nostalgii. Wyparła ze świadomości niepożądane emocje i zabrała się do pracy. Szuflady biurka były zamknięte na klucz, ale w dorabianym zestawie znalazła mały kluczyk, który idealnie pasował do zamków. W pierwszej szufladzie znajdowały się ołówki, spinacze, zapałki, nożyk do otwierania kopert i tym podobne rzeczy. Nic nadzwyczajnego. Druga zawierała nowsze dokumenty, związane głównie z ranczem. Żaden nie wydawał się interesujący. W trzeciej szufladzie stała niedopita buteleczka Jacka danielsa, był też zapas cygar.