od... nie pamiętała. Na pewno od ponad tygodnia.

Justin-Zack nie mógł ich słyszeć. Mężowi udzieli się panika żony, zaniepokoi się tym, że coś może zagrażać ich synowi, i popędzi biegiem do telefonu... - Mówi Lee Winborn. Co mogę dla pani zrobić? - Chyba wystraszyłam pańską żonę - powiedziała Milla przepraszającym tonem. - Proszę mi wybaczyć, nie miałam takiego zamiaru. Muszę się jednak z państwem spotkać w celu wyjaśnienia pewnych spraw związanych z adopcją syna i przekazać państwu kilka papierów. - Może pani wyjaśnić to przez telefon. - Przykro mi, ale nie mogę. To zbyt skomplikowane, jak mówiłam już pani Winborn. Zrozumie pan, kiedy rzuci okiem na te papiery O której jutro moglibyśmy się spotkać? Najlepiej, gdyby państwa syn był wtedy w szkole - zmieniła ton na jeszcze łagodniejszy - Proszę. To naprawdę nic strasznego. - No dobrze - powiedział nagle. - O trzynastej. Ma pani nasz adres? - Tak, mam. Dziękuję panu bardzo, będę punktualnie. Przerwała połączenie i zamknęła oczy, dopiero teraz zdając sobie sprawę z drżenia wszystkich mięśni. Zrobiła to. Teraz musiała zebrać siły na http://www.earanzacja-wnetrz.com.pl 249 Pani Edge ciężko usiadła na najbliższym krześle. Zbladła jak ściana, wyobraziwszy sobie atak na swoje najmłodsze dziecko. Dotarło też do niej, jak ważne są usłyszane właśnie informacje. - Ona... Ona widziała Justina? Naprawdę go widziała? Pamiętała go? - Tak, pamiętała. Był cały i zdrowy. - Ona... Ale dlaczego cię pocięła? - Bo zrobiłam coś głupiego. Atak na Lolę był bez wątpienia bardzo głupim pomysłem. Ale wtedy Millę zaślepiły emocje - dokładnie tak samo jak na cmentarzu, gdy po raz pierwszy spotkała Diaza. Najwyraźniej nie wyciągnęła

co lubi chłopców i chciał sobie wychować własnego niewolnika. O, teraz twój chłopiec pewnie nawet to lubi. Lubi brać do... Te plugawe słowa były ostatnimi, które zdołał wypowiedzieć. an43 353 Sprawdź zawsze udawały się lepiej, jeśli były dobrze zorganizowane; tłum spanikowanych ludzi rozchodzących się we wszystkie strony równie dobrze mógł sam się pogubić. Zazwyczaj miasta i hrabstwa miały własne wyspecjalizowane ekipy do odnajdywania zaginionych, ale czasem - gdy brakowało ludzi i czasu – prosiły o pomoc Poszukiwaczy. Oni wiedzieli, jak szukać, byli zdyscyplinowani i umieli trzymać się mapy. Ulica, na której mieszkało dziecko, roiła się od samochodów, służbowych i prywatnych. Ludzie chodzili po ulicy, głośno wołając chłopca po imieniu. Spora grupa zgromadziła się przed domem. Milla zobaczyła półprzytomną z rozpaczy młodą dziewczynę wypłakującą się na ramieniu starszej kobiety. Poczuła, jak ściska jej się żołądek. Ona też tak kiedyś wyglądała.