- A czemu nie zaangażujesz Malindy? - zaproponował podnieconym głosem Mały Jack. - Założę się, że się zgodzi. - No nie wiem, synku... - Na pewno tak. - Darren wspiął mu się na kolana i spojrzał błagalnie w oczy. - Jak ją ładnie poprosisz. Malinda wyjęła ze skrzynki pocztę, która nagromadziła się przez tydzień jej nieobecności. Niestety, większość listów pochodziła z agencji. Malindzie nie trzeba było o tym przypominać. Długi były jej - albo raczej ciotki Hattie - i Malinda miała zamiar je spłacić. Były jednak tak duże, że nawet trzy posady nie wydawały się wystarczające. Teraz już tylko dwie. Malinda przypomniała sobie swój pospieszny odwrót z domu Brannanów. Nawet nie poczekała na wypłatę. I, sądząc po ostatnim zachowaniu Jacka, może nigdy jej nie dostać. Łzy napełniły jej oczy. Malinda przysiadła na podłodze przyciskając do siebie plik listów. Zdarzały się takie dni - na przykład dzisiaj - kiedy gotowa http://www.e-rehabilitacja.com.pl opierając się plecami o drzwi. Kiedy wreszcie przestała drżeć, kucnęła i ścisnęła dłońmi głowę. Przeżywała okropną mękę, jakiej nie doświadczyła jeszcze nigdy w życiu. Dotyk dłoni Thea wzbudził w niej gwałtowną namiętność, która ją przeraziła. Demony przeszłości, zepchnięte od dawna na dno pamięci, wypełzły z ukrycia i znów zaczęły ją dręczyć. Przez długą chwilę łkała bezgłośnie, a potem podniosła się z trudem i weszła do łazienki, by umyć się przed snem. To był taki piękny dzień, pomyślała, przyglądając się w lustrze swej napiętej twarzy. Lecz czuła się jak w potrzasku, osaczona przez lęki i kompleksy. Wiedziała, że nie ma dla niej ucieczki... i nigdy nie będzie. Jeszcze przez godzinę rzucała się i przewracała w łóżku, zanim
bijatyką, kładzenie spać naraziłoby na szwank cierpliwość świętego. Spojrzała na stojący przy łóżku budzik. Dwunasta trzydzieści. Nigdy się tak późno nie kładła. Czy zjawi się jakiś dobry duszek i pościele łóżko? Nie, Malinda już dawno przestała wierzyć w bajki. Sprawdź Pobiegła do salonu. W kominku płonął ogień. Podeszła wolno. Zatrzymała się przy samym kominku, który rozgrzewał mile jej bose stopy. Wyczuwała, że Richard jest gdzieś za jej plecami. - Dołącz do mnie - zaproponował. Odwróciła się. Siedział w fotelu o wysokim oparciu, na tyle daleko w cieniu, że nie mogła dostrzec jego twarzy. Zawsze wiedział dokładnie, jak pada cień i gdzie usiąść lub stanąć, żeby się w nich ukryć. To ją irytowało. Przesunęła wzrokiem po jego bordowym, jedwabnym szlafroku i spodniach od piżamy. -Dlaczego nie śpisz? -Chyba miałem dziś za mało ruchu - usprawiedliwił się. Podniósł kryształowy kieliszek z winem do ust ukrytych