Wiedziała, że hrabia nie zrezygnuje. Stanęła przed nim.

przestronnego gabinetu mieszczącego się pod krętymi schodami z mahoniu, rozejrzała się z ciekawością. Dostrzegła wysmakowane obrazy artystów tak znanych, jak Lawrence i Gainsborough, dalekowschodnie rzeźby z kości słoniowej i lśniącego hebanu, pozłacany gzyms biegnący wzdłuż ścian pod samym sufitem. Po chwili obserwacji doszła do wniosku, że gustownie urządzona, elegancka rezydencja zupełnie nie wygląda na dom młodej kobiety. - Proszę tu zaczekać, panienko. Alexandra skinęła głową i podeszła do kominka, żeby ogrzać sobie ręce. Na półce stał rzeźbiony słoń. Ostrożnie dotknęła gładkiej hebanowej nogi. W tym momencie na schodach zadudniły kroki. Pospiesznie usiadła na krześle przed wielkim mahoniowym biurkiem. Jej twarz przybrała wyraz powagi i profesjonalizmu. Gdy jednak chwilę później drzwi się otworzyły, zapomniała dobrze wyćwiczonej przemowy o swoim doświadczeniu i pochlebnych referencjach. Najpierw jej uwagę przyciągnęły jasnoszare oczy pod ciemnymi brwiami. Potem objęła wzrokiem resztę. Mężczyzna był wysoki i szczupły, lecz atletycznie zbudowany. Miał ciemne kręcone włosy, wydatne, arystokratyczne kości policzkowe i bezwstydnie zmysłowe usta. Stał bez ruchu przez kilka długich sekund. - Szuka pani posady guwernantki? - zapytał w końcu głębokim głosem, od którego przeszedł ją dreszcz. - Ja... - Skinęła głową. - Tak. - Jest pani przyjęta. http://www.e-medycynaizdrowie.info.pl/media/ Powinien obie krewniaczki wysłać konno. Mógłby wtedy swobodnie porozmawiać z Alexandrą. - Moja Rose pokaże się z jak najlepszej strony - oświadczyła Fiona. - I wszyscy się dowiedzą, jaka jestem z niej dumna. Szkoda tylko, że ta Charbonne nie pomyślała o piórach. Wygląda się w nich elegancko. - Tak, ale raczej nadają się na bardziej oficjalne okazje - wtrąciła panna Gallant dyplomatycznie. - Albo na wycieczkę do zoo. - Lucien odsunął zasłonkę i spojrzał w gęstniejący mrok. - Bez wątpienia zrobiłabyś wrażenie na pawianie. Ale nie powinnaś zbliżać się do pawia. Byłoby w złym guście gapić się na ptaszysko, mając na sobie jednego z jego krewniaków. Rose skrzywiła usta. - Mamo! Ciotka Fiona sapnęła z oburzeniem.

- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej. Ciepłe dłonie zaczęły sunąć w górę, pod spódnicą. - Przestań! - powiedziała zdławionym głosem. - Najpierw ty przestań kręcić uroczym tyłeczkiem. Żałowała, że nie może zobaczyć jego twarzy. Wiedziałaby wtedy, czy się z nią tylko drażni. W tym momencie Lucien złapał ją mocno za biodra i pociągnął w dół. Odruchowo Sprawdź - W pewnym sensie lord Kilcairn ma rację - stwierdziła panna Gallant, nim zdążył się wytłumaczyć. - Tak? - Wprawdzie wyraziłabym to spostrzeżenie trochę inaczej, ale... - Tchórz - mruknął. - ...ale o coś takiego mi chodziło, kiedy mówiłam o pierwszym wrażeniu. Za miesiąc ci dżentelmeni i damy będę pamiętać jedynie to, czy chcą przebywać w twoim towarzystwie, czy nie. Uśmiechnęła się lekko, a Lucienowi mocniej zabiło serce. - I? - ponaglił ją. - Po dzisiejszym wieczorze i po kilku podobnych nikt z nich nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby wdać się w rozmowę z panną Delacroix. - Wspaniale. - Fiona zaśmiała się radośnie. - Ale nie poznałam twojego przyjaciela,