Wciąż był wyjątkowo przystojnym mężczyzną. Wystarczyło,

– Wybieramy się do wesołego miasteczka! – wykrzyknął Alex. – Pójdziesz z nami? – Dawno już z tego wyrosłam – odrzekła ze śmiechem. – Lily, odkąd tu jesteś, dzieciaki są naprawdę szczęśliwe. – Och, wyprawa do miasteczka to pomysł Thea. I bardzo dobrze, że z nami pójdzie, ponieważ trochę się boję szybkiej karuzeli i kolejki górskiej. Prawdopodobnie nie wsiądę i będę się tylko przyglądała. W tym momencie Theo zszedł na dół. Bystrej i spostrzegawczej Beatrice natychmiast rzuciło się w oczy, że jest spokojny i odprężony. Domyślała się, że to skutek obecności Lily w domu. Nieraz oboje z Joem ubolewali, że ten przystojny i wciąż jeszcze młody mężczyzna po śmierci żony całkowicie zamknął się emocjonalnie i nie zamierza związać się już nigdy z żadną kobietą. Wyglądało jednak, że obecnie pod wpływem nowej niani zaczyna znów budzić się do życia. Bea przykucnęła i zapięła Tomowi sandałek. Pomyślała, że byłoby wspaniale, gdyby ta miła, inteligentna i serdeczna dziewczyna została tu na stałe. Skorzystałby na tym nie tylko Theo, lecz także dzieci, które najwyraźniej ją uwielbiają. Ale nawet, jeśli pobyt Lilywdomu rodziny Montague okaże się jedynie tymczasowy, http://www.dragonmc.pl „Pani”, wysoka ładna blondynka z włosami związanymi na karku w węzeł jedwabną chustką, w białych spodniach i bawełnianym swetrze w biało - granatowe paski, mierzy Laurę wzrokiem od stóp do głów. Dziewczyna wytrzymuje to spojrzenie i przypomina sobie, że kiedyś podobnie ubierała się jej mama - wtedy gdy wypływali w rejs ich jachtem, „Annabellą”. Pani Greenwood wydaje jej się znajoma. Po chwili Laura przypomina sobie, gdzie ją widziała: w agencji. To z nią pani Newton rozmawiała tak długo, że dziewczyna zastanawiała się, czy warto dalej czekać. - Nazywam się Laura Boland. - Laura wyciąga rękę, w której trzyma zlecenie. - Jestem z agencji... - Wiem, wiem - przerywa jej pani Greenwood, której wyraźnie się śpieszy, choć Laura zjawiła się dziesięć minut przed podaną w zleceniu porą. - Tu jest wszystko napisane - mówi, podając jej kartkę. - A jeśli czegoś nie będziesz wiedzieć, zapytaj Jenny. - Ruchem głowy wskazuje kobietę w czarnej sukience i białym fartuszku. Zarzuca na ramię białą torbę z kotwicą wyszytą złotymi nićmi, po czym krokiem osoby, dla której problem niskiej samooceny nigdy nie istniał, rusza do drzwi. W połowie drogi zatrzymuje się i odwraca. - Mam nadzieję, że pani Newton poinformowała cię, że jeśli wyjdziesz stąd przed... - Tak... - przerywa jej Laura. - To znaczy... - Traci rezon, kiedy uświadamia sobie swoją zuchwałość, i zaczyna się jąkać. - Pani Newton mnie nie poinformowała, ale zapoznałam się z warunkami umowy i wiem, że honorarium nie zostanie wypłacone zleceniobiorcy, jeśli ze swojej winy będzie się opiekował dzieckiem zleceniodawcy krócej, niż zostało to ustalone”. Tyle razy przeczytała ten punkt, że zna go na pamięć. Po chwili pani Greenwood nie ma już w gabinecie. Laura patrzy na kartkę. Zdarzało się, że rodzice, wychodząc, dawali jej kartki z informacjami dotyczącymi ich pociech. Zwykle było to kilka odręcznie skreślonych zdań. Nie musieli wypisywać całych litanii, ponieważ o wszystkim, co było ważne dla ich dzieci, informowali ją ustnie - Pani Greenwood nie zadała sobie trudu, żeby powiedzieć o córce cokolwiek, nic więc dziwnego, że obie strony kartki są zadrukowane. - Zaprowadzę cię do Grace - mówi Jenny i Laura wychodzi za nią z gabinetu, a potem idzie korytarzem. Głowa się jej obraca, bo po obu stronach, zamiast portretów przodków, których można by się spodziewać w domu zbudowanym w stylu angielskiego zaniku, wiszą nowoczesne obrazy. Podobają jej się i trochę żałuje, że Jenny idzie tak szybko. Laura rezygnuje więc z podziwiania dzieł sztuki i przyśpiesza kroku, żeby za nią nadążyć. Jeśli wszystko ułoży się po jej myśli, dziś, jutro i w czasie kolejnych weekendów spędzi w tym domu tyle czasu, że będzie miała mnóstwo okazji, żeby je obejrzeć. 4 Pokój Grace znajduje się na pierwszym piętrze. Jest tak wielki, że Laura, stojąc w progu, musi się chwilę rozglądać, zanim dostrzega sześcioletnią dziewczynkę o jasnorudych kręconych włosach, wielkich okrągłych oczach i wyrazie twarzy aniołka. - Cześć, Grace - wita ją i uśmiecha się. Nie ma zwyczaju oceniać dzieci, którymi się zajmuje, po wyglądzie, ale opiekowanie się tymi ładnymi sprawia jej szczególną przyjemność, a ta mała jest prześliczna.

znieść sytuacji, których nie mogę kontrolować. Boję się schwytania w potrzask. Spojrzała na Thea, który wpatrywał się w nią w łagodnym zamyśleniu. Nagle po raz pierwszy w życiu zapragnęła się zwierzyć i zrzucić z duszy przygniatający ciężar. – Wiesz, musiało minąć dużo czasu, zanim zdobyłam się choćby na Sprawdź głęboko. Głowa opadła jej na poduszkę, oczy same się zamknęły i razem osiągnęli cel podróży. Raj. Jack patrzył, jak te wszystkie odczucia pojawiają się kolejno na jej twarzy, słuchał, jak szepce jego imię. Nie miał żadnych wątpliwości, że ta kobieta została dla niego stworzona. Można to nazwać przeznaczeniem. Można to nazwać zrządzeniem losu. - Kocham cię - wyszeptał. Ona też go kochała... ale chciała się z nim jeszcze trochę podroczyć. - Wiem, że teraz tak ci się wydaje - zacytowała naśladując jego głęboki bas. - I to normalne. Ale działasz pod wpływem emocji. Jutro może będziesz