- Jasne, że nie, tylko pamiętajcie, żeby zachowywać się spokojnie przy

Drżała całym ciałem. Oczy miała zamknięte, a twarz wtuloną w pierś księcia, który trzymał ją w ramionach. Czuła, że niesie ją do salonu i sadza na sofie. Przez cały czas trzymała się go kurczowo. Nie może pozwolić mu odejść, bo straci pewność, że śmierć na nią nie czyha i że nie grozi jej roztrzaskanie się o skały na dnie przepaści. — Już wszystko dobrze — usłyszała głos księcia. — Wszystko w porządku. Jest pani bezpieczna! I wtedy, jakby z nagłym przypływem ulgi, że nie musi umierać, w jej oczach pojawiły się łzy. Zaczęła płakać. Poczuła, jak książę objął ją mocniej i powiedział: — Jesteś bezpieczna, najdroższa, nic ci nie grozi, nikt cię już nigdy nie skrzywdzi! Pomyślała, że śni albo że to tylko gra jej wyobraźni, gdy nagle poczuła na czole jego usta. Podniosła mokrą od łez twarz i spojrzała na księcia. — Jak mogłaś zrobić coś tak niebezpiecznego i próbować odzyskać obrazy? — spytał książę. — Wie...wiedział pan, że je zamieniono? 160 http://www.dobry-komin.net.pl Nie znaleziono żadnego dowodu, że Karolina werbalnie czy na piśmie wyraziła chęć popełnienia samobójstwa, że mogła to zrobić pod wpływem depresji ani że w przeszłości chciała sobie zaszkodzić. - Zatem - kontynuował koroner - na podstawie uzyskanych zeznań nie mogę stwierdzić, że pani Gardner zamierzała odebrać sobie życie. Matthew odebrał to jako wątły promyczek nadziei. Koroner skupił się teraz na możliwości orzeczenia śmierci wskutek wypadku. Świadectwo detektywa sierżanta Rossa wskazywało jednak, że Karolina nie mogła po prostu wypaść z balkonu. Promyczek nadziei zgasł. - Jednakże stan umysłu pani Gardner w chwili śmierci - ciągnął koroner - nie jest nam oczywiście znany. Prawdopodobnie nigdy też się nie

- Przypuszczałabym - odezwała się Sylwia cicho, lecz dobitnie - że jeśli ktoś projektuje całe budynki, to przy odrobinie dobrej woli potrafi też podpalić parę kawałków drewna. Z tego, co Sylwia mogła powiedzieć po tak krótkiej znajomości, nowy zięć raczej przypadł jej do gustu. Współczuła mu jednak, gdyż zdawała sobie sprawę, że bez względu na to, jak bardzo kochali się z Sprawdź poszedłem wziąć prysznic. 74 - Więc sugerujesz, że Flic, moja własna córka, wśliznęła się wtedy do kuchni i wrzuciła do garnka kilka mango? Wiedząc, że mi zaszkodzi! - Myślę, że twoja choroba stanowiła niezbędną część planu, przynajmniej z punktu widzenia Flic. Chodziło jej o to, by rzucić na mnie podejrzenie... a może po prostu stworzyć określoną sytuację. - To znaczy? - Sytuację, w której ja bym je oskarżył, ty byś mi nie uwierzyła, i w rezultacie zaczęlibyśmy drzeć z sobą koty. Karolina nie odpowiedziała. - Więc jak to widzisz? Masz jakiś alternatywny scenariusz? Że