po zatłoczonych uliczkach Juarez, aż dojechali pod drzwi z napisem

w Guadalupe, a także po wysłuchaniu tego, co Kosper miał do powiedzenia o True Gallagherze, opuścił pistolet, którym szachował lekarza. Schował broń do kabury na udzie jak szanujący się rewolwerowiec. Teraz byli już na pustyni, daleko od miejskich świateł Juarez i El Paso. Kosper drżał, choć nie z zimna. Drżał, bo zobaczył Diaza w akcji. Widział, co tamten zrobił z Pavonem. No cóż, okazało się, że Diaz w pełni zasłużył na swoją złą sławę. W zasadzie ludzie wręcz go nie doceniali. Można by powiedzieć, że śmiertelnie przerażony Pavon dosłownie robił ze strachu w gacie, tylko że, gwoli ścisłości, już nie miał gaci na sobie. Leżał na ziemi związany, nagi, rozpięty między wbitymi w grunt palikami. Najpierw długo i głośno klął, potem usiłował negocjować. Teraz już tylko błagał jękliwym głosem. Diaz zadawał pytania, wciąż tym łagodnym, spokojnym tonem. Odpowiedzi Pavona sprawiały, że Rip miał szczerą ochotę zwymiotować. Bandyta opowiedział im wszystko: o dzieciach, którymi handlowali jak bydłem, o zasadach działania gangu przemytników, o roli Susanny w tym wszystkim. Poznali nazwisko kobiety z Nowego Meksyku, która pracując w ratuszu małego http://www.dobrabudowa.biz.pl/media/ Nie byłoby czym się przejmować, gdyby nie ostatnia noc. Milla doszła do wniosku, że jest mało prawdopodobne, by zaszła w ciążę. Organizm wracał do normy dopiero po kilku miesiącach od odstawienia plastrów. Jednak nieraz kobiety zachodziły w ciążę w najmniej spodziewanych momentach. Zaniepokojona wzięła się do suszenia włosów. Podjęła nawet heroiczny wysiłek, by uczesać je porządnie, ale wkrótce wywabił ją z łazienki aromat kawy Poszła do sypialni i włożyła swoje najcieplejsze rzeczy, nie zapominając o obcisłych majtkach z nogawkami i flanelowej koszuli. Zadrżała, uświadomiwszy sobie, że nie wzięła ze sobą plasterków. Diaz musiał je mieć. Przez ostatnie tygodnie nie zwracała specjalnej uwagi na jego nagłe zniknięcia i jeszcze bardziej niespodziewane powroty Miała nadzieję, że nie będzie wkrótce sama

stał się od nich brutalniejszy, jeszcze bardziej bezwzględny Nigdy nie obracał tej siły przeciwko tym, których postrzegał jako niewinnych. Nigdy. Milla czuła się z nim bezpieczniej niż na obsadzonym pełną załogą posterunku policji. - Dziękuję - powiedziała. - Za co? Sprawdź raz: musiała zawrócić. - Gdzie cię wysadzić? - spytała Diaza. - Co się dzieje? - Zaginął czteroletni chłopiec, w pobliżu Gór Franklina. Temperatura utrzymywała się na poziomie powyżej trzydziestu pięciu stopni. Taki upał mógł być zabójczy dla dzieciaka, chyba że znalazł schronienie przed słońcem. Z drugiej strony, jeśli znalazł takie schronienie, to będzie jeszcze trudniej go odszukać. - Pojadę z tobą - powiedział Diaz. - Znam teren. Tego się nie spodziewała. Sam pakował się w miejsce, gdzie będą tłumy ludzi. Zawsze myślała, że ten facet za wszelką cenę stara się być niezauważony. - Jak masz na imię? - spytała. - Jeśli chcesz pozostać incognito,