dziła na dół, bezszelestnie zsuwając się po stopniach, ni-

rzystywane przy załadunku ustawiły się dokładnie na wprost tylnych drzwi domu. Zapakowanie obtłuczonego, pogiętego kadłuba Niani do środka zajęło tylko chwilę. W ciągu dziesięciu minut Tom był już w drodze do miasta. Jechał w kierunku warsztatów naprawczych Service Indu- stries, Inc. W progu powitał go ktoś z obsługi. Mężczyzna ubrany w biały, wyplamiony smarem kombinezon. — Jakieś kłopoty? — zapytał znużonym głosem. Z ty- łu, za nim, na całej długości olbrzymiej hali stały w rzędach uszkodzone roboty-Nianie, każdy wybrakowany w inny sposób. — Co stało się tym razem? Tom nic nie odpowiedział. Kazał wyjąć z pojazdu Nia- nię i czekał, aż mechanik sam dokona ekspertyzy. Kręcąc głową, pracownik obsługi wyczołgał się spod ro- bota i wytarł ręce ze smaru. — To będzie sporo kosztować — zakomunikował. — Cały system przewodów odpowiedzialnych za przesył sy- gnałów został uszkodzony. łomowi zaschło w gardle. Natarczywie domagał się wy- http://www.dobra-protetyka.com.pl - To przeszłość. Rozumiem cię. Nie pochwalam twojego postępowania, ale je wybaczam. Nie mam prawa cię osądzać. - Poszukała wzrokiem spojrzenia matki. - Nawet nie chcę próbować. Hope mocniej zacisnęła dłonie wokół rąk Glorii. - Wiem, że byłam dla ciebie bardziej surowa niż inne matki. - Głos zadrżał jej nieznacznie. - Widziałam, jak nisko może upaść kobieta, i bałam się o ciebie. Pragnęłam, żebyś żyła normalnym życiem. Zgodnie z Bożym prawem. Teraz zaś cię proszę, błagam, daj temu spokój. Twoja babka jest niebezpiecznym człowiekiem. To wszystko jest takie niebezpieczne. Obawiam się, że ty... obawiam się jej wpływu na ciebie. Ona gotowa wyrządzić ci krzywdę. - Jestem dorosła, mamo. - Gloria uśmiechnęła się i delikatnie uwolniła dłonie. - Nie mam zamiaru zamienić się w zepsutą kobietę. A Lily jest stara i chora. Nie sprowadzi mnie na złą drogę. Bestia się nie starzeje, pomyślała Hope. Nie choruje i nie umiera. Gloria o tym nie wie, bo nie zna jej dróg. Nie domyśla się, że przyczajony w niej potwór czeka na swój czas, że nieprzyjaciel krąży jak lew, gotów ją pożreć... Gdyby Hope powiedziała jej o tym, gdyby powiedziała jej o Ciemności, o Złu, które zagląda w oczy, nie uwierzyłaby. Pomyślałaby, że matka zwariowała. Na razie nie powie nic. Ale będzie czuwać. I wyrwie ją z tych szponów. Pożegnała Glorię i z duszą na ramieniu patrzyła, jak jej bezbronna córka zanurza się w noc. Bestia kroczyła w ślad za nią. Widziała to. Czuła. Potem, sama w swojej sypialni, kuliła się w ciemnościach, oblana potem. Bestia nie odeszła, nie usnęła. Pokazywała kły. Tym razem chciała je obie: Hope i Glorię, Nadzieję i Chwałę. Wbiła paznokcie w dłonie. By wygrać tę walkę, potrzebowała zarówno całej swojej przebiegłości, jak i wytrzymałości. Poprzez Santosa Ciemności zdołały dotrzeć do Glorii. Ta walka będzie próbą ognia. Ostateczną i najtrudniejszą z walk, jakie stoczyła. Musi zwyciężyć. Ze względu na samą siebie i ze względu na Glorię. Nie da się wyprowadzić w pole. Nie po to przecież całe życie chroniła córkę, wskazywała jej drogę, by teraz ją oddać. Nienawiść do Santosa paliła jej trzewia. Zapłaci jej za to. Pewnego dnia znajdzie na niego sposób. ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY ÓSMY

- Też. Właściwie bardziej mu się podobała wersja przyjaciela niż prawda. Wolał uchodzić za bezwzględnego i podstępnego niż za mięczaka, jakim się stawał przy pannie Gallant. Ona też zgodziłaby się z Beltonem. Ostatniego wieczoru nie zachował się jak romantyk. - Gdybym wcześniej znał te plotki, nie przegapiłbym kolacji u Howardów - ciągnął Robert. - Z następnego przyjęcia nikt nie zrezygnuje. Zakładam się o tysiąc funtów. Sprawdź Pożegnania odbyły się tak, jak przewidywała. Panna Delacroix płakała i groziła, że zamknie się w swoim pokoju. W końcu Alexandra musiała ją nastraszyć, że ze spuchniętą twarzą nie będzie mogła pokazać się na własnym przyjęciu. Pod nieobecność córki Fiona nawet nie udawała, że jest niepocieszona, ale przynajmniej życzyła jej powodzenia w Akademii Panny Grenville. Jeśli chodzi o Luciena, unikał jej przez cały wieczór i z samozaparciem odgrywał wobec gości rolę czarującego gospodarza. Kilka razy posłał jej chmurne spojrzenie i oddalał się pospiesznie, nim zdążyła zażądać wyjaśnień. Świetnie, powiedziała sobie, jutrzejszy wyjazd będzie łatwiejszy. Już miała po raz trzeci uciec do swojego pokoju, żeby się wypłakać, gdy nagle pojawił się u jej boku. - Chciałem ci zaproponować, żebyś dzisiaj spała w żółtym pokoju. Kazałem go przygotować, bo drzwi twojej sypialni spotkała drobna przygoda.