wniosku, że właściwie bardzo się z niej cieszy.

Dłubał coś tam razem z Kat i Fairbairnem przy projekcie szpitala, lecz był to minimalny wkład z jego strony. Około szóstej uznał, że nie wraca do domu, tak jak kilka razy przedtem. Zresztą Aethiopia nigdy nie była jego prawdziwym domem. Zastanawiał się, jak ma się zachować w sprawie Imogen, kiedy w końcu tam dotrze. Chyba nie mógł nic zrobić ani w żaden sposób pomóc... Musisz powiedzieć Karo, odezwał się wewnętrzny głos. Po co, zadał sobie pytanie. Żeby ją unieszczęśliwić? Żeby zasiać w jej umyśle ohydne podejrzenia? Podejrzenia, których potem nigdy nie da się do końca wykorzenić? Wywołać między nimi jeszcze więcej niesnasek? Przecież tym dwóm potworom, Imogen i Flic, dokładnie o to chodziło... 118 Ten sam cichy głos skarcił go za tchórzostwo. Ukrywanie czegoś takiego przed żoną to absolutny brak odpowiedzialności. I tak się dowie, a wtedy będzie sto razy gorzej. Prawda. Z drugiej strony, jeśli jej powie, czeka go paskudna walka. A jeśli zostanie mu jeszcze odrobina godności, będzie musiał walczyć do końca. One albo ja. http://www.dobra-medycyna.info.pl/media/ nie mogłabym zasnąć. - Naprawdę powinnaś się chociaż położyć. Nie pomożesz babci, jeśli sama się rozchorujesz! Dzwoniłaś do szpitala? - Oczywiście. Nie pozwolili mi z nią porozmawiać, ale powiedzieli, że czuje się lepiej. - Mogłaś przyjść i mi powiedzieć. - Chloe weszła do kuchni w dżinsach, po drodze wciągając przez głowę turkusowy sweter. - Możemy już jechać? Nie chciałam tak długo spać. - Za chwilę - odrzekła Zuzanna, sypiąc do filtra kostarykańską kawę. - Skoro jesteś gotowa, to może pójdziemy przodem? - zwróciła się Chloe do Flic. - Dobrze. Chyba ci to nie przeszkadza, Zuzanno? Zuzanna zawahała się, ale nagle pomyślała o rzadkiej okazji do

kosmiczną szybkością, z jaką zawarł małżeństwo z jej matką. Ale to, co zobaczył, nie było tylko brakiem zaufania czy podejrzliwością. 24 W tych oczach czaiła się wrogość, jawna, bezapelacyjna wrogość, tak skoncentrowana, że w pierwszej chwili zaparło mu dech. Nie zważaj na Sprawdź parsknęła śmiechem. 29 - Skoro tak to nazywasz... - Matthew się skrzywił. - To jego pierwsza próba - wyjaśniła Karolina. - Nie takie to łatwe, jak się zdaje - tłumaczył się Matthew. - Minęło parę godzin, zanim udało się wywietrzyć cały dym. - Pomogę ci, jeśli chcesz - ofiarowała się Flic. - To kwestia odrobiny wprawy. - Tata miał wprawę - zauważyła Imogen. - Może więc zostawię to ekspertom - uśmiechnął się Matthew. - Świetny pomysł. - Przypuszczałabym - odezwała się Sylwia cicho, lecz dobitnie - że jeśli ktoś projektuje całe budynki, to przy odrobinie dobrej woli