Otworzył płaską kopertę.

mądrzejsza od ciebie. O trumnie poczytaj, o kuli, o Wasilisku na szczudłach. Władyka wyjął z rękawa list i podał rozmówcy. Ten wziął, przysunął się do lampy. Z początku czytał wolno, po cichu, pracowicie poruszając wargami. Przy trzeciej stronicy drgnął, zacisnął usta, zamrugał powiekami. Odwrócił stronę, zaczął czytać następną, nerwowo zwichrzył sobie włosy. Mitrofaniusz patrzył z nadzieją i też poruszał wargami – modlił się. Doczytawszy do końca, pan Matwiej energicznie przetarł oczy. Zaszeleścił kartkami, przewracając je w przeciwnym kierunku, i zaczął czytać od nowa. Palce uniosły się i uchwyciły koniuszek długiego nosa – w poprzednim życiu miał podprokurator takie przyzwyczajenie, któremu ulegał w chwilach napięcia. Nagle szarpnął się, odłożył list i całym ciałem odwrócił się do władyki. – Jak to „Akakiusz”! Mój syn – Akakiusz? Co to za imię! I Masza się zgodziła?! Archijerej uczynił znak krzyża, wyszeptał modlitwę dziękczynną, z uczuciem przywarł ustami do drogocennej panagii. A odezwał się lekko, wesoło: – Nałgałem, Matwiejuszka. Rozruszać cię chciałem. Masza jeszcze nie urodziła, donasza dopiero. Matwiej Bencjonowicz zachmurzył się. – A o radcy stanu też nieprawda? Na dźwięk głośnego śmiechu, połączonego z zadyszką i szlochem, drzwi do sypialni znowu się otworzyły, tym razem bez pukania, i nie była to pani Lisicyna, lecz doktor Korowin http://www.dobra-medycyna.edu.pl/media/ Wrócił do łóżka. Rainie zaatakowała Charliego Kenyona jak furia piekielna. Już cztery razy przyłapała go na różnych przewinieniach, więc teraz nie miała już cienia cierpliwości. Namierzyła chłopaka pędzącego na małym motorze po wyboistej leśnej drodze, na terenach należących do Kenyonów. Włączyła syrenę i ruszyła za nim. Quincy wszystko uważnie obserwował. Nie oszołomił go pokaz ryku, migających świateł i wirujących obłoków kurzu, gdy Rainie zepchnęła Charliego na pobocze i z piskiem opon zatrzymała wóz. Wysiadła, znacząco opierając rękę na pałce, zatkniętej za ciężki policyjny pas. – Chwila odpoczynku, Charlie. – Ja pierdolę, pani władzo, jechałem za szybko? – Charlie wyglądał szałowo w czarnej skórzanej kurtce i obcisłych dżinsach. Najwyraźniej nie traktował Rainie poważnie. Posłał jej cwaniacki uśmiech, aż musiała się pohamować, żeby nie trzasnąć gówniarza w gębę.

zbytnio z surowością. Kościół Chrystusowy ma wpajać nie strach, lecz miłość. Bo inaczej to patrząc na sprawki naszych duchownych, ma się ochotę za Gogolem powtórzyć: „Od tego smutno, że w tym, co dobre, dobra nie ma”. Ojciec Witalis wysłuchał napomnienia, z uporem pochylając głowę. – A ja przewielebności waszej na to nie słowami świeckiego autora, tylko zdaniem pobożnego starca Zosimy Wierchowskiego odpowiem: „Jeśli nie będziemy ze świętymi, to Sprawdź Podprokurator słuchał, i to bardzo uważnie, ale sądząc ze zmarszczonego czoła – niewiele rozumiał. W przeciwieństwie do biskupa niezbyt interesował się nowościami postępu naukowego, oprócz czasopism prawniczych niemal niczego nie czytał, a o tajemniczych właściwościach radu i uranu w ogóle nie słyszał. – Co zatem wykazała analiza składu meteorytu? – spytał władyka. – Platynowo-irydowy samorodek. Stamtąd. – Lampe pokazał palcem na sufit. – Czasem z kosmosu. Ale rzadko. Taki wielki nigdy. Oczywiście stalowym pilnikiem w żaden sposób! Gęstość dwadzieścia dwa! Tylko diamentem. I z miejsca nijak. Pudów półtorej setki, dwieście. – Dwieście pudów platyny! – zawołał podprokurator. – Ale to przecież ogromna wartość! Po ile uncja platyny? Sergiusz Nikołajewicz wzruszył ramionami. – Pojęcia. A wartości żadnej. Tylko niebezpieczeństwo. Przez osiemset lat spenetrowany