- Właśnie, że widziałem! Zrozumiała, że mówi o niej.

- W jaki sposób? - Carlise nerwowo sięgnął po papierosa. - Za pomocą pieniędzy, a dokładnie mojego honorarium - powiedziała spokojnie. - Kiedy dostanę gotówkę, Blaque będzie nasz. - Sami mówiliście, że to szczwany lis - przypomniał Carlise. - Zgadza się, Wasza Wysokość. - Jak więc masz zamiar go przekonać, że naprawdę zabiłaś moich bliskich? - Jeśli Wasza Wysokość pozwoli, chciałabym coś pokazać. - Bella wstała z miejsca i zaczekawszy na Carlise’a, podeszła z nim do dużego stołu. Tam z pomocą Emmetta rozwinęła zwój papieru. - Z planów dostarczonych przeze mnie Blaque'owi wynika, że w tym skrzydle pałacu znajdują się apartamenty księcia Jaspera - mówiła, wskazując odpowiednie miejsce na planie. - Powiedziałam mu również, że księżniczka Rosalie z rodziną zamieszka tuż obok. - Rozumiem... - mruknął Carlise. - Blaque nie może się dowiedzieć, że w rzeczywistości pańskie dzieci mieszkają w przeciwległej części pałacu, ta zaś, którą mu wskazałam, jest niemal nie wykorzystana. W dniu poprzedzającym bal podłożę tam kilka ładunków wybuchowych. - Bella dotknęła punktów zaznaczonych na czerwono. - W rzeczywistości ładunki będę dużo mniejsze, niż chce Blaque. Oczywiście, eksplozja wyrządzi pewne szkody. Na pewno trzeba będzie potem przeprowadzić remont... - Urwała, widząc, że uniósł brwi. Nie była pewna, czy był rozbawiony, czy zły. - Cóż - powiedział z zagadkowym uśmiechem - przyznaję, że niektóre części pałacu przydałoby się nieco odnowić. - Nie trzeba dodawać, że najpierw trzeba będzie usunąć stamtąd wszystkie cenne rzeczy - wtrącił Emmett. - Ale należy to zrobić bardzo dyskretnie. - Na dziesięć minut przed wybuchem - ciągnęła Bella - pojadę spotkać się z Blaquiem albo jego człowiekiem. Kiedy uzna, że wykonałam zadanie, da mi pieniądze. - A jeśli przedtem zażąda dowodów? - Wzięliśmy to pod uwagę - przyznała. - Będziemy musieli wykorzystać media. Poza tym uzgodniłam z nim, że otrzymam zapłatę zaraz po eksplozji i jeszcze tej samej nocy będę mogła bez przeszkód wyjechać z Cordiny. Blaque zaprosił mnie na rejs swoim jachtem. Mam zamiar przyjąć zaproszenie. - Widząc, że Malori mruczy coś niezadowolony, na chwilę zacisnęła zęby. - Dzięki temu od razu otrzymam pieniądze. Gdyby okazało się, że nie wykonałam zadania, będzie mnie miał pod ręką. - Naprawdę? - Tak. Mam zamiar się z nim spotkać. - Agenci ISS otoczą willę i jacht - dodał szybko Emmett. - Kiedy Isabella da sygnał, natychmiast wkroczą do akcji. - Nie ma innego sposobu? - zapytał Carlise z troską w głosie. Chcąc go uspokoić, Bella położyła dłoń na jego ramieniu. Po raz pierwszy pomyślała, że siedzi przed nią nie książę, lecz ojciec Edwarda. - Wasza Wysokość, musimy zaryzykować - rzekła z przekonaniem. - Naprawdę warto. Jeśli wszystko się uda, Blaque już się nam nie wymknie. Książę kiwnął głową i spojrzał na Emmetta. http://www.divercity.pl/media/ nie zrujnowałem życia żadnej dziewicy! - Przesadzasz. - Nie obchodzi mnie, czy ci się to podoba! Gdybyś powiedziała mi prawdę, nigdy by do tego nie doszło. - Nie mogłam. - Co to znaczy „nie mogłam”? - Wiem, jak ty i tobie podobni traktujecie kobiety. Wczoraj na ulicy byłam dla ciebie tylko przelotną igraszką, zachcianką. Dla mnie była to sprawa życia i śmierci. - Mówisz bez sensu. Przecież starałem się być dla ciebie dobry. - Tak. Okazałeś się miłym gospodarzem. - A kochankiem? Zaufałaś mi na tyle, żeby spędzić ze mną tę noc! - To co innego. - Naprawdę? Uważasz, że nie mógłbym ci w niczym pomóc, co najwyżej uwieść jak

Draxingera wraz z Parthenią. - Musimy ją odnaleźć! - zawołał Alec, lecz głos go zawiódł i zniżył się do ledwie dosłyszalnego szeptu. - Och, po co ją tutaj zostawiłem! Zawiodłem ją, Drax! Czyż po to wygrał turniej i odzyskał Talbot Old Hall, żeby utracić Becky? - Alec, posłuchaj mnie. Nie teraz! Powinieneś tu zostać. Na pewno się tu zjawią, nie ma co do tego wątpliwości! Sprawdź pluje krwią i lamentuje: - Ta przeklęta dziwka wybiła mi ząb! Nagle Alec zaśmiał się głośno. O Boże, ależ go urządziła! Niejedna angielska dama, niegdyś przez nich emablowana, wiele by dała, żeby ujrzeć swoich uwodzicieli w takim stanie! Chociaż dziewczyna nic mu nie zrobiła, pobiegł w ślad za nią, nie dbając o deszcz. Melancholia przeszła mu, jak ręką odjął. - Dokąd pędzisz?! - wrzasnął Fort. - Upewnić się, że nic jej nie jest! - O nią się martwisz? - wychrypiał Rush. - A my? - Zasłużyliście na to! - Zdołał dostrzec sylwetkę nieznajomej, znajdującą w ciemności. - Hej, ty, wracaj! - zawołał za nią. Obejrzała się, przestraszona, ale nie przerwała biegu. - A nie mówiłem, że ją przerazicie?! - huknął Alec. Rzucił się w pogoń i po chwili