Ash sięgnął po butelkę, otworzył ją i wypił solidny łyk z gwinta. 138 - Spróbuj tylko zabrać mi Daisy, a dostaniesz takiego kopa, że zatrzymasz się w Dallas. - Nie myślałem o Daisy, raczej o Maggie. - Wiedziałem! - zawołał Ash oskarżycielskim tonem. - Wiedziałem, że się do niej palisz! Rory tylko się uśmiechnął, co jeszcze bardziej rozjuszyło Asha. Sięgnął po najcięższe i najmniej wybredne środki. - Za mało ci kobiet w San Antonio? Wszystkie już przeleciałeś? Jesteś taki sam jak stary. Niedobrze mi się robi, kiedy na ciebie patrzę. - Ty... Rory przyskoczył do Asha, chwycił go za ramię, poderwał z krzesła. - Od kilku tygodni szukasz zaczepki i wreszcie oberwiesz. Ash stanął w pozycji, gotów do walki, kiedy z odbiornika radio-niani rozległ się głośny płacz. http://www.divercity.pl Załamana i podobnie jak siostra zależna od męża, Pam Wakefield zeznała, że Lynne od czasu do czasu zbierała się na odwagę, by mu się sprzeciwić, ale wszystko kończyło się, gdy zaczynał krzyczeć i okładać ją pięściami. - Pam, o czym pani właściwie mówi? - spytała Helen Shipley zdruzgotaną kobietę w jej salonie. - Czy to nie oczywiste? - Muszę usłyszeć to od pani. - Mówię, że prawdopodobnie tym razem posunął się za daleko. - Pam Wakefield, nie kryjąc łez, patrzyła prosto w szare oczy krótko ostrzyżonej policjantki. - Mówię, że John Bolsover - nazwisko szwagra w jej
że w miarę możliwości stara się zawsze pracować z ludźmi, których lubi, a przynajmniej szanuje. Na przykład z pewnym niewymienionym z nazwiska wspólnikiem rozstał się, gdyż tamten gotów był pójść na rękę klientowi, który okazał się przestępcą. Ale - dodał zaraz z uśmiechem - dzięki temu Sprawdź - A to co za ghyr? - zażądał wyjaśnień Rolar. -- Pierwszy raz go widzę, a popatrz tylko – nie różni się wcale charakterem - To mój nowy doradca,- ogłosiła wyzywająco Lereena. – Wysokie miejsca nigdy nie bywają puste! - Nie żeby ktoś chciał. Za takie rady uduszę go gołymi rękami! Winowajca, stojący wcześniej nieco dalej, wylazł z tłumu i zaczął kontynuować swój pomysł: - Wasza Wysokość, radzę usunąć tego dokuczliwego zdrajcę. Dzisiaj przyprowadził z sobą dwie ludzkie kobiety, a jutro rozpo¬wie o naszych planach i sekretach innym przedstawicielom tej nikczemnej rasy. - Dokuczliwy zdrajca? – Rolar zachichotał, ale złowrogo zmarszczone brwi nie zwiastowały doradcy Lereeny niczego dobrego będący w zasięgu wzroku Rolara. -- Zabawne. Według was porywam ludzi na siłę opowiadam was o naszych sekretach, o których oni, jak chcą, już dawno wiedzą? - Ja, między innymi, nie jestem dziewczyną, a Nadworną Dogewską Wiedźmą! - odważyłam się odezwać. Wyszło jak zwykle piskliwie i nie na miejscu. Prawdę mówiąc nie liczyłam odniesienie sukcesu swoją mową i zaczęłam mówić mając na uwadze swoją drużynę. -- A moja przyjaciółka prawie nic nie wie, więc nie róbcie z siebie głupków, rozejdziemy się w pokoju, a w naszej pamięci pozostaną ciepłe i barwne wspomnienia o tym dniu. - Ale walnę go wcześniej,- do¬dał Rolar. -- Wspomnienia będą wtedy jeszcze barwniejsze! Lereena nie pozwoliła uderzyć doradcy, ale i nie zamierzała wrzeszczeć na bezczelnego wampira. - Ręczysz za nie? - niespodzianie zapytała Władczyni. Rolar nie odpowiedział i nawet nie przytaknął, tylko w zdumieniu uniósł brwi – przecież ty o tym wiesz, po co przerywać tę przedstawienie? Lereena długo, oceniająco patrzyła na niego, potem parsknęła, wzruszyła ramionami i powiedziała: - Żeby waszych dusz za pół godziny w Arlissie nie było! - Po czym odwróciła się i poszła do Domu Narad. - No można go choć raz walnąć?