zawyć najstraszniejszym głosem, jaki słyszało to miasto. Chciała

Wydawał się taki twardy i nie do zdarcia, a tymczasem okazał się tak samo wrażliwy na zimno jak każdy człowiek. Słyszała, jak w jego piersi miarowo bije silne serce, wysyłając fale gorącej krwi w każdy zakątek ciała. Już po chwili i jej zrobiło się trochę cieplej. an43 292 - Uda nam się - mruknął cicho. - Czeka nas dziś w nocy wiele miłych rzeczy. A poza tym mam kilka bluz dresowych w samochodzie. - To czemu nic nie mówisz? - odsunęła się od niego. - Wizja suchej bluzy dresowej może zdziałać cuda. Półtora kilometra dzieliło ich być może od samochodu w linii prostej. Tymczasem niestety, oni nie mogli iść prosto. Wspinali się na pagórki, schodzili po zboczach, mozolnie wracając na właściwą trasę. Czasem musieli łapać się drzew, kiedy teren robił się już zbyt stromy do normalnej wędrówki. Przejście takiego kawałka zajęło im dwie godziny zamiast dwudziestu minut. Dwa razy Diaz musiał zmieniać podeszwy w zaimprowizowanych sandałach Milli. Na szczęście miał świetną orientację w terenie i wreszcie wyszli na ścieżkę, która http://www.dietaizdrowie.net.pl prymitywnie rozegrali to „przypadkowe" spotkanie w restauracji. Susanna zaaranżowała to z ich człowiekiem siedzącym na tej samej sali: gdy tylko True dosiadł się do stolika, tamten zadzwonił na pager lekarki, udając wezwanie do szpitala. Milla z pewnością przejrzała ten dziecinnie prosty spisek na wylot. No dobrze, wycofa się. Ale nie podda. W końcu będzie ją miał; w jednej rzeczy byli bowiem do siebie bardzo podobni: nigdy się nie poddawali. an43 202 * **

Nie Justin. On żyje. Żyje! Po wszystkich tych latach wreszcie wiedziała to na pewno. Gdzieś w głębi narodził się w niej płacz, próbując wyrwać się na zewnątrz przez ściśnięte gardło. Wtuliła się w Diaza, niemal osuwając się na ziemię w poczuciu wszechogarniającej, niewypowiedzianej ulgi. Opuściło ją napięcie, które było jej zmorą przez dziesięć długich lat. Stłumiwszy szloch, zwróciła się ponownie Sprawdź część naczyń, i Lindy Jones. Obie płakały, kiedy opowiadałam im, o czym jest ta historia. Dla Kate Collins, mojej redaktorki, i dla całego zespołu Ballantine. Za to, że zrobili znacznie więcej, niż do nich należało. Jesteście wspaniali. Dla Robina Rue, mojego agenta, który męczył się wspólnie ze mną. Czy zdajesz sobie sprawę, że trzymamy się razem od ponad dwudziestu lat? Dłużej niż niejedno małżeństwo. an43 2 -1 – Meksyk, 1993