Podrażnił główkę językiem, czując jak sam zaczyna się podniecać. Zacisnął

- Ty... ty oszalałeś! - Nie. Wręcz odwrotnie. Koniec gry. Tym razem ja dyktuję warunki. Rozumiesz? Eva dławiła się, jej twarz spurpurowiała. - Próbowałem rozegrać to polubownie, ale ty wolałaś wyciąć jakąś szkaradną sztuczkę. Może ci nie zależeć na jej życiu ani na moim, ale swoje chyba cenisz? - Puść mnie! - Słuchaj uważnie. Nie widziałaś jej i już. Wiem, że potrafisz dochować sekretu, masz w końcu sporo własnych. Jeśli powiesz komukolwiek, że ją tu spotkałaś, to przysięgam, że znajdę cię i zabiję. Nie żartuję. Pamiętasz chyba, że nadal mam klucz do twojego domu? Jeżeli mnie nie posłuchasz, bez wahania poderżnę ci gardło. Eva miotała się, próbując go kopnąć. - Blefujesz! A twój honor? - Ona znaczy dla mnie więcej. - Powieszą cię! - Gdyby coś się jej stało, chętnie pójdę na szubienicę. Nie próbuj mnie oszukiwać, chyba że życie ci zbrzydło. Twarz Evy pod warstwą ryżowego pudru posiniała. Wpiła mu się w nadgarstek paznokciami. Alec ścisnął jej szyję nieco mocniej. - Najwyraźniej nie słuchasz, co do ciebie mówię. Czy mam cię zadusić i wrzucić twojego trupa do morza? http://www.deska-elewacyjna.com.pl/media/ - Bardzo tu przytulnie, prawda? Dziewczyna niepewnie cofnęła się o krok. Alec próbował się opanować, ale to już nie miało znaczenia. Zawsze łatwo się zakochiwał i był z tego znany. Co za piękne oczy! Wielkie, pełne woli walki i życia, rzadkiej, fascynującej fiołkowej barwy. Na rzęsach i różowych wargach zawisły krople deszczu. Nie śmiał powiedzieć, że jej pragnie, bo nie miał ochoty oberwać po głowie, lecz nie potrafił powściągnąć zuchwałego uśmiechu. - Wspaniale się posługujesz tym gasidłem. Grałaś kiedyś w krykieta? - Ręce przy sobie! Cofnął się, bo o mało nie trafiła go w pierś. Mógłby bez trudu wyrwać jej gasidło z ręki, ale wtedy uciekłaby i pozbawiła go zabawy. - Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju?! - krzyknęła, rozżalona, że go nie trafiła. - Chciałem się przekonać, czy nie stało ci się coś złego. No i przeprosić za moich nieuprzejmych przyjaciół. - Spojrzała na niego podejrzliwie. W końcu mu uwierzy, przecież wszystkie tak robią, prędzej czy później. - Nie chcieli cię przestraszyć...

wielki kamień i pobiegła dobrze jej znanym wąwozem, kryjąc się w ciemnościach. - Rebecca! Głos kuzyna brzmiał coraz słabiej, ale ostatnia z jego pogróżek przejęła ją dreszczem. - Spróbuj tylko opowiedzieć o tym komukolwiek, a spalę twoją wioskę! Alec siedział zamyślony. Becky czekała na to, co powie. Nie odezwał się jednak, tylko ujął jej dłoń. - Och, Alec, czuję się strasznie! Teraz rozumiesz, dlaczego nie chciałam cię w to Sprawdź - Pozwól, żebym sobie poszła. - Nie mogę. Coś nas teraz łączy. Zeszłej nocy oddałaś mi się, dzisiaj cię ocaliłem. Dlaczego wciąż mi nie dowierzasz? Nie jestem święty, ale nie jestem też nikczemnikiem. Nie odrzucaj mnie. Wytłumacz, co ci się przydarzyło. - Nie rozumiesz, że nie chcę mieć krwi na rękach? Jeszcze możesz uniknąć tego wszystkiego, co się ze mną wiąże. - Nie - odparł z taką samą stanowczością. - Nie próbuj mnie osłaniać. Po prostu opowiedz mi o wszystkim. Becky musiała w końcu przyznać, że miał słuszność. Alec z kolei nie tracił odwagi, zupełnie jakby w eleganckim dandysie obudził się nagle wojownik. Dojrzała w nim zapał, inteligencję i chęć walki. Tak, potrzebowała jego pomocy. Czy tego chciała, czy nie. Może Alec, bystry światowiec, pomoże jej ułożyć jakiś nowy plan? Westchnęła głośno. Nie miała wyboru.