Ostrożnie wycofał się i skrył wśród niskich krzewów. Odsunął od oczu lornetkę. Rzucił

Odchrząknął i powiedział, że uroczystość dobiegła końca. Powinien tu być Danny, pomyślała Rainie. Danny, Shep, Sandy, Becky i, do diabła, Charlie Kenyon, i ten tajemniczy facet w czerni, i każdy chłopak, który miewa ochotę wziąć do ręki broń i pociągnąć za spust. Oto śmierć. Oto strata. Oto chwila, gdy wszystko staje się realne. Dlaczego na pogrzebie jest tak niewiele dzieci? Większość z nich potrafi odebrać życie. Czemu rodzice nie chcą im pokazać, co to naprawdę znaczy? W końcu bezruch został przełamany. Ludzie zaczęli niechętnie wysypywać się z namiotu. A potem, jak po przerwaniu tamy, ruszył cały tłum. Rainie rozejrzała się, próbując dostrzec policjantów. Nadal nie widziała nic podejrzanego. Powoli podeszła do Quincy’ego, którego policzki były już suche, a twarz spokojna. – Gotowa? – zapytał. Chyba oboje wiedzieli, że nie. – Najpierw Mann. Potem Vander Zanden. – W porządku. Rainie zawahała się ostatni raz. Jej wzrok wciąż czegoś szukał. W końcu uświadomiła sobie, że bezwiednie obserwuje sylwetki różnych mężczyzn. Środek nocy. Postać w czerni na werandzie... Pokręciła głową i odpędziła ten obraz. Ale gdy schodzili ze wzgórza, nie przestawała się rozglądać. Richarda Manna znaleźli przy namiocie. Stał tam z czterema nauczycielkami z K-8. Bez http://www.dentysta-krakow.net.pl/media/ trzeba rozciąć wzdłuż na trzy równe części, a potem skleić je z powrotem u podstawy. Voilà, koszulka gotowa. Teraz wystarczy wydobyć pocisk kaliber 22 z łuski i po prostu wcisnął do plastikowej osłony. Potem całość umieszcza się w łusce trzydziestki ósemki i ładuje nabój do rewolweru. Po wystrzeleniu trzy kawałki plastiku odpadają, a pocisk kaliber 22 leci dalej i trafia ofiarę. Iksowi wystarczyło uprzątnąć nieodpowiednią łuskę. Oto i cała zagadka. – Morderstwo wymagało starannych przygotowań – stwierdziła Rainie. – I niezłej znajomości broni. Koszulki stosuje się od wieków, ale nie są znowu aż tak powszechne, żeby wszyscy o nich wiedzieli. – Czy teraz możemy już zidentyfikować nabój? – Samego pocisku nie – powiedział Sanders z cwaniackim błyskiem w oku. – Za to wiele nam mogą powiedzieć plastikowe osłony. Eksperci od balistyki już złożyli te trzy części w idealny model naboju kaliber 38. Z zachowanymi bruzdami. – Nie bądź łajzą, Sanders. Powiedz, na czym stoimy.

- Mówię poważnie. Przestajesz nad sobą panować. - A ty najwyraźniej nadal żywisz wielką miłość do niedopowiedzeń. - Quincy... - Rainie, co się dzieje? - spytał całkiem nowym głosem. - Nie możesz znieść, że mimo wszystko jestem człowiekiem? Wstała od stołu, nie wiedząc, co robi. Jej dłonie zacisnęły się w pięści, Sprawdź tak samo zaskoczony jak i ona. To szeryf zawsze kierował akcją. Taka była procedura. – Masz więcej doświadczenia niż inni – upierał się Shep. – Moja matka się nie liczy... Rainie, nie wiem, co się dzieje w szkole, ale jeśli doszło do strzelaniny... Tam są moje dzieci, Rainie. Nie możesz ode mnie wymagać, żebym o nich nie myślał. Rainie zamilkła. Po ośmiu latach pracy z Shepem znała jego dzieci jakby należała do rodziny. Ośmioletnia Becky miała bzika na punkcie koni. Trzynastoletni Danny uwielbiał spędzać wolne popołudnia w komendzie. Kiedyś Rainie podarowała mu plastikową odznakę szeryfa. Nosił ją przez sześć miesięcy. Kiedy Rainie przychodziła do nich na kolację, zawsze chciał siedzieć przy niej. Wspaniałe dzieciaki. Dwoje wspaniałych dzieci, a razem z nimi dwieście pięćdziesięcioro innych równie wspaniałych. I żadne nie ma więcej niż czternaście lat... Nie, nie w Bakersville. Chuckie miał rację: takie rzeczy nie zdarzają się w Bakersville.