zupełnie innym, o wiele bardziej stanowczym i walecznym niż przedtem.

wyrzutkiem. Być może życie, jakie wiodłem w towarzystwie, było niewiele warte, ale było jedynym, jakie znałem. Utraciłem zdolność rozsądnego myślenia i zrobiłem coś niewiarygodnie głupiego. - Co? - Pożyczyłem pieniądze od Dunmire'a. - Alec obrócił się na bok i wsparł podbródek dłonią. Oczy połyskiwały mu w mroku. - To człowiek z półświatka, na wpół kryminalista, właściciel kilku podejrzanych domów gry na East Endzie, a także burdeli i nędznych tawern, gdzie urządza się walki kogutów. Ma na swoje usługi całą armię szulerów. Wiedziałem, że zadawanie się z nim to pewne samobójstwo, ale że jedyne honorowe wyjście z sytuacji niezbyt mi odpowiadało, podpisałem mu weksel. - Och, Alec! - Becky wzdrygnęła się na myśl o zrujnowanych graczach, o których pisały gazety, o tym jak w rozpaczy strzelali sobie w głowę lub się wieszali. Zgony takie uznawano za coś, co równoważyło ich winę. - Nadal jednak nie traciłem nadziei. Procent od pożyczki Dunmire'a był olbrzymi, ale miałem absolutną pewność, że za jakiś czas los znów zacznie mi sprzyjać. Pożyczką od tego nędznika spłaciłem część moich długów i zapobiegłem groźbie więzienia. Ale kiedy nadszedł termin pierwszej raty, nie miałem na nią pieniędzy. Dunmire nie tracił czasu. Nasłał na mnie zbirów. Dopadli mnie pewnej nocy, kiedy wracałem z przyjęcia sam jeden. Na trzeźwo pewnie bym sobie z nimi poradził, ale - prawdę mówiąc - byłem pijany w sztok. Zaczęli tłuc moją głową o ziemię, aż zaczęło mi się dwoić w http://www.codziennaapteka.pl/media/ Alec Knight dobrze wiedział, jak spędzą ten wieczór. Zawsze było tak samo. Wyglądał przez okienko powozu na smagane deszczem ciemne, puste ulice i z roztargnieniem słuchał rozmowy kompanów. Co się z nim dzieje? Najchętniej pojechałby do domu, ale wiedział, że nie poczuje się ani trochę lepiej. Melancholia powędruje w ślad za nim. - Zagrasz dziś z nami czy wyrzekłeś się hazardu? Hej, Knight! Alec poczuł, że ktoś trąca go łokciem w żebra. - O co chodzi? - spytał ospale. - Co ci się stało? - zainteresował się Draxinger. - Od paru dni jesteś jakiś nieswój. - Rzeczywiście - zgodził się Rush, czarnowłosy dziedzic tytułu markiza. - Niewiele brakowało, żebyś poturbował Blakewella, trenując z nim szermierkę u Angela. - Jeśli nie będzie lepiej parował ciosów, następnym razem tak będzie. - O mało nie zabiłeś Harringtona.

- Czy to wig? - Nie, torys. Bardzo szlachetny pan z Biura Spraw Zagranicznych. - Ach, pojmuję. Becky zrozumiała, że Parthenia natychmiast zacznie się głowić, kim jest ów wymyślony przez nią torys. - Przypadkiem usłyszałam, jak rozmawiał z jednym ze swoich znajomych o... - Becky zniżyła głos jeszcze bardziej niż przedtem - księciu Michaile Kurkowie. Sprawdź - Ach, coś mi się przypomniało. Chciałem pana spytać o zameczek myśliwski. - Założył ręce na plecy niedbałym gestem. - Moi przyjaciele i ja od pewnego czasu pragniemy kupić coś w tym rodzaju, ale nie znaleźliśmy niczego odpowiedniej wielkości. Niedawno rozmawialiśmy o tym przy kartach i ktoś nam wspomniał, że ma pan taką posiadłość na sprzedaż. Zdaje się, że gdzieś w Yorkshire. - Tak? - spytał książę. Alec wstrzymał dech, bo Kurkow spojrzał na niego nieco podejrzliwie. Ale zaraz książę wzruszył ramionami. - Owszem, ale już nie jest na sprzedaż. Szkoda, że nie wiedziałem o tym wcześniej, bo powiadomiłbym mego radcę prawnego, żeby przyjął rozsądną ofertę. Nie mam z tej posiadłości żadnego pożytku. Niestety, po namowach pewnej młodej damy postanowiłem, że będzie to moja stawka w dorocznym turnieju wista. Aleca wprost poraziła ta wiadomość, choć nie dał tego po sobie poznać. - W turnieju... wista? - spytał nieco zdławionym głosem.