- Lysandrze! - zawołała gromko. Markiz podniósł wzrok. - Czy mam rozumieć, że jesteście już zaręczeni?

gestem wskazał jeden z foteli. Państwo Moffat bardzo kochali swoje wnuki, a one, zdając sobie z tego sprawę, w pełni cieszyły się zainteresowaniem okazywanym przez dziadków i opowiadały wesoło, nie kłócąc się ani przez moment. Nie minęło jednak piętnaście minut, gdy Scott zerknął na zegarek. - Kolacja powinna być już gotowa. Lizzie, bądź tak dobra i pobiegnij do kuchni zapytać pani Caird, czy możemy już przejść do jadalni. Ale nim Lizzie zdążyła zareagować, Amy podskoczyła na równe nogi. - Ja pójdę! - zawołała. Lizzie zmarszczyła brwi i ku przerażeniu Willow podstawiła młodszej siostrze nogę. Amy potknęła się i upadła na twarz. Rozpłakała się głośno. Willow natychmiast podbiegła do dziewczynki. Pomogła jej się podnieść i otarła łzy. Po raz pierwszy Amy nie odepchnęła jej. - Jesteś potworem, Lizzie Galbraith - krzyknęła zamiast tego. - Nienawidzę cię! http://www.chatkapuchatka.edu.pl drzwi. Nabrała powietrza w płuca. Mark mylił się. Decyzja nie naleŜała do niej, tylko do jej serca. ROZDZIAŁ ÓSMY Nie przyszła. Zdał sobie sprawę, Ŝe oczy ma utkwione w drzwiach sypialni. Spojrzał na zegarek. Minęło dwadzieścia minut. Czuł się zawiedziony, ale zaakceptował jej decyzję. W końcu poza przyjemnością nie miał jej nic do zaoferowania, a to mogło jej nie wystarczać. To było jednak wszystko, co mógł jej dać. Powiedział to jasno, Ŝeby nie było Ŝadnych nieporozumień, z których wynikłyby kłopoty dla nich obojga. Czując, Ŝe nie zaśnie, wstał z łóŜka i podszedł do okna, które wychodziło na tyły posiadłości. W świetle księŜyca widział łąki i doliny ziemi Hartmanów. Jako

brzegiem jeziora. Opowiedziała mu o śmierci ojca i o samotnym życiu z mamą. Chad rewanżował się jej opowieściami o odejściu ojca, który opuścił rodzinę, gdy chłopiec miał trzy łatka. W przeciwieństwie do matki Willow, matka Chada, Anna, poślubiła wdowca, Galena Galbraitha. - Miałem wtedy jedenaście lat - Chad snuł swoją opowieść, Sprawdź najwyraźniej nie mógł znieść jej obecności! Słyszała ciężkie kroki na górze. Z kuchni dobiegł ją śmiech dzieci. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek czuła się bardziej nieszczęśliwa. Była już w połowie drogi do wyjścia, gdy pomyślała, że nie może odejść, nie pożegnawszy się z dziećmi. R S Przygryzła dolną wargę. Tym razem nie ucieknie! Stawi czoło problemom! Już nigdy więcej nie zachowa się jak tchórz. Niczym robot odwróciła się i ruszyła w stronę kuchni. Zrobiła zaledwie kilka kroków, gdy usłyszała na schodach ciężkie, męskie kroki. - Willow! - głos Scotta był stanowczy. - Dokąd się wybierasz? . -