a ojciec... Bóg jeden wie, co się z nim działo. Skonsultowała się z profesorem

Był pewien, że zadzwonią na telefon komórkowy. Ale podał też w biurze numer motelu, więc jeśli Bethie poprosiła jakąś pielęgniarkę, żeby go odnalazła... Telefon nie chciał umilknąć. Quincy przemógł się i ruszył w jego stronę. Minutę później odłożył słuchawkę. Tak jak się obawiał, rozmowa była okropna. I tak jak się spodziewał, krótka i konkretna. Gdyby zechciał przyjechać do szpitala. Odłączą aparaturę, kroplówkę. Koniec może nastąpić bardzo szybko albo bardzo powoli. Nigdy nie wiadomo. Zaczął się pakować. Kiedy na torbie zauważył białą pianę, zdał sobie sprawę, że nie dokończył golenia. Wrócił do umywalki. Musiał jeszcze zadzwonić w kilka miejsc. Telefony do Quantico były łatwe. Za to ostatnia, rozmowa z Rainie, wydawała się przerastać jego możliwości. W sprawach zawodowych Quincy był ekspertem, ale w życiu prywatnym musiał się jeszcze wiele nauczyć. Wiedział, że jest potrzebny w Bakersville. Sytuacja szybko się zmieniała, a w przypadku inteligentnego zbrodniarza sprawy zazwyczaj pogarszały się, zanim mogły przybrać lepszy obrót. Quincy złapał się na tym, że myśli o Jimie Becketcie i innej młodej, pięknej policjantce, dla której próba powstrzymania seryjnego mordercy skończyła się tragicznie. O Boże, miał nadzieję, że tutaj do tego nie dojdzie. Rainie potrzebowała go. Była silna, ale są wydarzenia, przez które żaden człowiek nie powinien przechodzić samotnie. Ostatniej nocy, zanim znowu go zaatakowała, zauważył ból w jej oczach. Jeszcze chwila, a runąłby ostatni mur. Może zdołałaby całkowicie się otworzyć. http://www.bolglowy.com.pl/media/ a mimo to piłaś. Ostatecznie zasłużyłaś sobie na to, co się stało. Poza tym zawsze miałaś wielu facetów. A ja... Ja go potrzebowałam! Popatrzyła na telefon pokryty łzami zmieszanymi z tuszem do rzęs. Pomyślała, że jeszcze tylko jedno pudełko czekoladek, a znów będzie razem z nim. Tylko jedno pudełko czekoladek. Miała nadzieję, że szybko je dostarczą. 30 Dzielnica Pearl, Portland Niedługo po jedenastej Quincy udał się razem z Rainie do jej mieszkania w śródmieściu. Nawykowo włączyła światło, chociaż dzięki dużym oknom było całkiem widno. W mieszkaniu lekko zalatywało stęchlizną. Zbyt długo było puste. Quincy znał to. Jego mieszkanie zawsze witało go tym samym zapachem. - Sprawdzę parę rzeczy - powiedziała nerwowo Rainie. Przytaknął i wszedł

Torebka wyglądała jak papier do prezentów na Boże Narodzenie. Jasna czerwień z pasmami bieli. Błyszczące opakowanie, tylko że... Nagle uświadomiła sobie, że to papier. To znaczy wcześniej był to papier. Tani, biały papier, prawdopodobnie taki, jakiego się używa w kopiarkach, teraz zupełnie przesiąknięty krwią. Wzory... To były litery, zapisane jakimś białym woskiem. Układały się w słowa. Jak stwierdził asystent, całość Sprawdź mnie ojca. Explorer uderzył w mężczyznę. Łubu-du-bum! Krótki okrzyk. Samochód pojechał dalej. I kiedy już myślała, że wszystko będzie dobrze - w końcu nadal była cała, w końcu nadal byli cali - z ciemności wynurzył się słup telefoniczny. Mandy nawet nie zdążyła krzyknąć. Z prędkością sześćdziesięciu kilometrów na godzinę auto uderzyło w gruby drewniany słup. Przód wozu opadł, tył podskoczył do góry. Amanda wyleciała z fotela. Rzuciło ją na przednią szybę. Górna krawędź okna zmiażdżyła jej czubek głowy. Pasażer wyszedł bez szwanku. Pas bezpieczeństwa przytrzymał go w fotelu. Potężne szarpnięcie pozbawiło go oddechu, ale po chwili udało mu się złapać powietrze i już było dobrze. Samochód znieruchomiał. On znieruchomiał. Nic mu się nie stało.