panien w granicach naszej prawosławnej ojczyzny, to nawet obliczyć nie sposób,

czy w dobrym, czy niedobrym sensie – na tym właśnie polega w istocie pierwsza reguła. Trzeba powiedzieć, że Polina Andriejewna nie musiała specjalnie udawać, bo zupełnie szczerze uważała, że każdy człowiek, jeśli przyjrzeć mu się jak należy, jest jedyny w swoim rodzaju i choćby dlatego interesujący. Tym bardziej osoba tak niezwykła jak Donat Sawwicz Korowin. Doktor badawczo przyjrzał się rozmówczyni, jakby oswajając się z przemianą, jaka w niej zaszła. Przemówił cicho, tonem zwierzenia: – Nie, psychiatrią zająłem się nie z ciekawości. Raczej z rozpaczy. Panią to naprawdę interesuje? – Bardzo! – Na wydział medyczny wstąpiłem z młodzieńczego narcyzmu. Z początku nie na kierunek psychiatryczny, lecz na fizjologiczny. W wieku dziewiętnastu lat uważałem się za pieszczocha Fortuny i księcia z bajki, który ma wszystko, co tylko może posiadać śmiertelnik. Chciałem zaś tylko jednego: odkryć tajemnicę wiecznego... albo jeśli już nie wiecznego, to co najmniej bardzo długiego życia. Wśród ludzi bogatych jest to dość często spotykany rodzaj manii – teraz też mam pacjenta, u którego narcyzm osiągnął stadium patologiczne. A co do mnie samego, to dwadzieścia lat temu marzyłem, by zgłębić mechanizmy pracy własnego organizmu i zapewnić mu możliwie najdłuższe funkcjonowanie... – I co pana zawróciło z tej drogi?! – zawołała pani Lisicyna, kiedy w wypowiedzi doktora nastąpiła niewielka pauza. http://www.bioharmony.pl – Rainie, muszę wracać do Wirginii. Milczała, zaskoczona. Tego się spodziewał. Ciągnął więc dalej z udawanym spokojem. – Właśnie zadzwonili do mnie ze szpitala. Bethie zgodziła się na odłączenie aparatury. Podpisała już zgodę na oddanie organów Mandy. Podobno są ludzie, którzy czekają... Najwyższy... czas. Rainie milczała. – Wrócę – powiedział szybko. – Wczoraj wysłałem przez kuriera koszulkę pocisku do laboratorium kryminalistycznego. Prosiłem, żeby potraktowano naszą sprawę priorytetowo. Na miejscu mogę lepiej tego przypilnować. W słuchawce nadal panowała cisza. – I skoro już tam będę, chciałbym jeszcze trochę poszperać – dodał z zapałem. – Myślałem o tym rano. Jestem gotów się założyć, że człowiek, którego szukamy, jest typem zabójcy z kompleksem autorytetu. Najsłynniejszy przypadek to oczywiście Charles Manson.

27/86 Zamiast księdza po chwili wahania dołącza do graczy trójka świeżo upieczonych modnisiów z jakiejś Koziej Wólki albo Pieścirogów. Ich fraki prosto spod igły, nietknięte jeszcze ręką praczki koszule, lśniące nowością Sprawdź Nawet gdyby się ktoś specjalnie starał, nie zdołałby chyba wynaleźć bardziej paradoksalnego kandydata do tajnej inspekcji w niezwykle delikatnej, wewnątrzkościelnej sprawie. Aleksy Stiepanowicz Lentoczkin, którego dla młodości lat i rumianej pyzatości policzków poza oczy (a często i otwarcie – on się nie obrażał) nazywano nie inaczej, tylko Aloszą, pojawił się w naszym mieście niedawno, ale od razu znalazł się w liczbie szczególnych faworytów archijereja. Miał zresztą przewielebny po temu w pełni wybaczalne podstawy, ponieważ Aleksy Stiepanowicz był synem starego kolegi władyki, który, jak wiadomo, przed przyjęciem święceń był oficerem kawalerii. Ten jego kolega z wojska poległ na ostatniej wojnie tureckiej, pozostawiając wdowę z dwojgiem maleństw, córką i synem, oraz bez żadnych niemal środków do życia. Mały Aloszeńka rósł na jakiegoś zupełnie wyjątkowo zdolnego człowieka; w wieku