Niewielki kominek z białego marmuru dodawał wnętrzu przytulności, a świeże kwiaty w wazonach z chińskiej porcelany wypełniały je przyjemnym zapachem. Obraz, który przedstawiał scenę balu, został namalowany żywymi barwami i śmiałymi pociągnięciami pędzla.

- Jak się miewa pani ojciec? - Emmett przyglądał jej się poprzez obłok dymu. - Dziękuję, doskonale. Czasem wydaje mi się, że w miarę, jak robię się starsza, on młodnieje. - Rodzina, nieważne duża czy mała, to najcenniejsze, co można mieć w życiu - zauważył cicho. - Zgadzam się z panem. Edward z uwagą przysłuchiwał się tej rozmowie. Miał dziwne wrażenie, że gdyby potrafił znaleźć odpowiedni klucz, mógłby odczytać jej ukryty sens. - Nie wiedziałem, że znasz ojca lady Isabell - odezwał się i spojrzał na Emmetta pytająco. - Bardzo słabo. Słyszałem, że Dorian znowu ukradł ci jo - jo. To prawda? - Ech, powinienem był schować je w jakimś bezpiecznym miejscu. - Edward poklepał małą wypukłość w kieszeni marynarki. - Dałbym smarkaczowi niezłą szkołę, ale okazało się, że miał wspólnika - dodał, zerkając wymownie w stronę Belli. - Przepraszam za mojego syna - wtrąciła Rosalie. - Podobno wciągnął panią w swoje sprawki. - Zapewniam panią, że nic się nie stało. Wręcz przeciwnie, dobrze się bawiłam. Książę Dorian jest uroczy. - Mamy na ten temat inne zdanie - mruknął Reeve. Bella stanowiła dla niego prawdziwą zagadkę. Im dłużej ją obserwował, szukając słabych stron, tym wydawała mu się doskonalsza. - Zobaczę, co robią dzieci - powiedział, wstając z miejsca. - Niezła myśl. - Edward zerknął w stronę drzwi prowadzących na taras. - Założę się, że zdążyły narobić niezłych szkód. - Zaczekaj, aż będziesz miał własne. - Alice również wstała i wzięła na ręce Marissę. - Już sobie wyobrażam, jak będziesz je rozpieszczał. A teraz przepraszam, ale na nas czas. Idziemy się nakarmić. - Pójdę z tobą - zaofiarowała się Rosalie. - Może przy okazji porozmawiamy o bożonarodzeniowym balu. Chciałabym ci pomóc w przygotowaniach. - Świetnie. Chodźmy więc. Nie, Isabello, ty sobie siedź i odpoczywaj - powstrzymała ją Alice, widząc, że wstaje z fotela. - My zaraz wrócimy. - Na pewno nie. Pamiętajcie, że za godzinę podają kolację - przypomniał im Edward. - Spokojnie, Ed. Znamy twoje priorytety. - Roześmiana Alice pocałowała go w policzek, po czym obie z Rosalie wyszły z salonu. - Też się trochę przejdę. Pomogę Emmettowi przy dzieciakach. - Jasper z wyraźną przyjemnością rozprostował nogi, nie zdążył jeszcze wyjść, gdy do salonu wszedł służący z wiadomością, że dzwonią w pilnej sprawie z Paryża. http://www.bhp-nabudowie.com.pl/media/ Przesunął dłonią po krótkich, ciemnych włosach Evy, wichrząc je energicznie. Wiedział, że zyskał sobie pełne oddanie tej kobiety. Przymknęła ciemne oczy. To podporządkowanie mu się spodobało. - Powiedz mi, co cię martwi - mruknęła. - Pragnę ci służyć. Nadal niezupełnie jej ufał, ale był rad, że ją sobie zjednał. - Uważasz, że powinienem to zrobić? - szepnął bardziej do siebie niż do niej. - Owszem. - Otworzyła oczy i spojrzała prosto na niego. - Pozwól mi się okazać godną ciebie. Michaił rozważał jej słowa. Eva istotnie na coś mu się przyda. Inne środki zawiodły. Część jego ludzi stale przeczesywała Londyn i Brighton w poszukiwaniu dziewczyny, inni obsadzili drogi do Yorkshire, reszta przez okrągłą dobę miała pod kontrolą dom Westlandów, ale nikt nie trafił na żaden ślad Rebecki. Czyżby ktoś ją ukrył? Może tej przewrotnej kobiecie powiedzie się tam, gdzie jego ludzie sobie nie poradzili?

zdumieniem na Aleca, który dotrzymywał pola jednemu z najsilniejszych ludzi Michaiła. - Precz ode mnie! - syknęła, daremnie zapierając się nogami. Nagle obydwaj walczący wydali dziki okrzyk, a drugi Kozak na chwilę przestał się z nią szamotać. Alec znów trafił swojego przeciwnika, tym razem w biceps. Kozak zaklął w swoim ojczystym języku. Alec panował teraz nad sytuacją. Prześladowca Becky obserwował teraz walkę z zaskoczeniem i wzrastającym gniewem. Być Sprawdź - Znasz ją? - spytał Alec. - Nigdy jej nie widziałem - odparł Drax. Odsunął pozostałych, przyklęknął koło dziewczyny i zbliżył latarnię tak, że mogli dojrzeć subtelne rysy. - Co za ślicznotka! Alec bez słowa cofnął się, gdy pozostali dwaj nachylili się nad nią po obu bokach Draksa. Rush przykucnął, zsuwając czarny płaszcz z jednego ramienia, a Fort wsparł ręce na biodrach i przyglądał się leżącej uważnie, z przechyloną na bok głową. - Niebrzydka - stwierdził, jak zwykle zaniżając ocenę. Alec wolał pozostać w tyle. Świetnie, jeszcze jedna dziwka, pomyślał. Spała i oddychała spokojnie, niczym śpiąca królewna w oczekiwaniu na pocałunek królewicza, tyle że ze smugą brudu na policzku. Nie w szklanej trumnie, ale na gołej ziemi. Serce mu się ścisnęło na ten widok. Przypomniał sobie noce spędzone z lady Campion. Poczuł wyrzuty sumienia. Przecież tak naprawdę nie ma między nimi wielkiej różnicy. Chyba właśnie ta myśl sprawiła, że zapragnął pozostać na uboczu. Gdy kompani tłoczyli się wokół dziewczyny, on -