– Pokorny czerniec Antipa z Araratu. – Spłoszony przybysz pokłonił się skwapliwie i

Co naprawdę pchnęło tak młode istoty do zabijania i jak można było temu zapobiec? Nawet w Quantico czołowi eksperci od spraw kryminalnych nie znaleźli przekonywających odpowiedzi. I to ich przerażało, bo i oni mieli dzieci. Sześć miesięcy temu Quincy rozpoczął prace badawcze. Próbował poddać szczegółowej analizie umysłowość młodocianych masowych morderców i dowiedzieć się, jak można zapobiec dalszym zbrodniom. Dążył do opracowania systemu, który pomagałby pracownikom szkół i organom ścigania zawczasu zidentyfikować symptomy zagrożenia. Miał też nadzieję, że sformułuje porady dla rodziców i nauczycieli, aby mogli skuteczniej radzić sobie z kumulującą się agresją nastolatków. Wyłowienie potencjalnych sprawców nie było jednak takie proste. W przeciwieństwie do seryjnych zabójców, masowi mordercy nie stanowili jednolitej grupy. Zaczynali strzelać, bo mieli zły dzień, bo byli niezrównoważeni emocjonalnie, bo ktoś ich namówił, bo się upili lub naćpali, zakochali lub odkochali, bo szukali sławy, zemsty lub śmierci. Masowi mordercy mogli być młodzi lub starzy, bogaci lub biedni, wykształceni lub ciemni, przystosowani społecznie lub nie. Improwizowali albo też starannie planowali zbrodnię. Poza tym wielu przestępców tego typu kończyło swoje wyczyny samobójstwem, co uniemożliwiło gromadzenie informacji na temat ich psychiki. Jakie były przyczyny załamania? O czym myśleli, kiedy wpadali w szał? Czy chcieliby powtórzyć zbrodnię, czy http://www.bezantybiotykow.com.pl/media/ Aha! Mitrofaniusz w półmroku zacisnął pięści. Przypomniał sobie! No, no... – Mnie, Matiusza, jest wszystko jedno. Zostanę z tobą. I tobie już więcej nie będzie straszno, bo we dwójkę straszno nie bywa. Będziemy razem, obaj umysłowo chorzy, ty i ja. Doktor Korowin mnie przyjmie, to dla niego ciekawy przypadek: gubernialny archijerej trącony na umyśle. – Nie! – upierał się Berdyczowski. – We dwójkę rozumu się nie traci. I to także wydało się przewielebnemu dobrym znakiem – przedtem Matwiej Bencjonowicz na wszystko się zgadzał. Mitrofaniusz usiadł na łóżku, zwiesił nogi. Odezwał się, patrząc byłemu śledczemu w oczy. – A ja, Matwieju, wcale nie myślę, żeś ty rozum stracił. Tak tylko, kopnięty jesteś troszkę. Z bardzo mądrymi to się zdarza. Bardzo mądrzy chcą często cały świat w swoją głowę wcisnąć. A on cały się tam nie mieści, ten Boży świat. Są w nim kanty, wiele kantów, niektóre

Becky zakwiliła. Wtuliła twarz w futerko Wielkiego Misia. – Bądź dzielny – rozkazała mu. – Bądź dzielny. Bądź dzielny. Siedź cicho. Wielki Miś był bardzo dzielnym niedźwiadkiem. Siedział cicho, gdy kołysała się z nim w objęciach, a jej rodzice kłócili się w salonie. Siedział cicho, gdy pojękując, toczyła bój z potworami. I siedział cicho, gdy płakała. Wciąż widziała za dużo. Na przykład, co się stało ze śliczną panną Avalon. Sprawdź rozpozna starą znajomą, i przygotowała sobie na wszelki wypadek prawdopodobne wyjaśnienie, ale teraz stało się jasne, że nie ma się czego obawiać. Berdyczowski powoli przeniósł wzrok na młodą damę, zmrużył oczy i powiedział uprzejmie: – Ze mną stała się bardzo nieprzyjemna rzecz. Ja zwariowałem. Przepraszam, ale nic na to nie można poradzić. Mnie jest naprawdę okropnie wstyd. Proszę mi wybaczyć, na Boga... Korowin podszedł do chorego, wziął bezwładną rękę za nadgarstek, zbadał puls. – To ja, doktor Korowin. Pan nie mógł mnie zapomnieć, widzieliśmy się dopiero co, dziś rano. – Teraz przypominam sobie. – Berdyczowski pokiwał głową powoli, jak automat. – Pan jest naczelnikiem tej instytucji. Przepraszam, że nie od razu pana poznałem. Nie chciałem pana obrazić. Ja nikogo nie chciałem obrazić. Nigdy. Proszę mi wybaczyć, jeśli pan potrafi. – Wybaczam – szybko przerwał mu Donat Sawwicz i odwróciwszy się do swej towarzyszki, wyjaśnił: – Jeśli mu nie przerwać, będzie przepraszał godzinami. Jakieś