Pam. W ka¿dym razie jezdnia była mokra i sliska i samochód

Nevada ze ściśniętym sercem patrzył na przerażającą scenę. Vianca stała na trawniku, przytulając małe dziecko. Aloise, jej matkę, sanitariusze odprowadzali do karetki, ale sprawiała wrażenie, że nie dociera do niej nic, że nie rozumie, co się dookoła dzieje. Strażacy wykrzykiwali rozkazy i walczyli z płomieniami, próbując powstrzymać rozprzestrzeniający się pożar, podczas gdy policjanci z psami starali się nie dopuszczać tłumu do ognia. Wyglądało to koszmarnie. Nevada dostrzegł białego cadillaca, którego wynajęła Shelby. Stał zaparkowany blisko gruchota Rossa McCalluma. - Wypuść mnie - powiedział zdenerwowany, kiedy Shep otworzył drzwi. - Nie ma mowy. - Mówię poważnie, Shep. Shelby gdzieś tu jest. McCallum też. - Nevada był w szoku. Chociaż miał na rękach kajdanki, próbował popchnąć drzwi. Bezskutecznie. Shep potrząsnął głową. - No cóż, masz czas to przemyśleć, co? Nevada obserwował sytuację z przerażeniem. Strażacy rozwinęli węże; z końcówek wylotowych wytrysnęły gejzery wody, podobne do pióropuszy na tle ciemnego nieba. Mimo utrudnionej nocną porą i pożarem widoczności Nevada zmrużył oczy i przyglądał się ulicy oraz pobliskim domom. Na miejscu zdarzenia zebrał się tłum, ale policja panowała nad gapiami, a pracownicy szpitala zajmowali się rodziną Estevanów. Gdzie, u diabła, jest Shelby? O Boże, nie może być z McCallumem. Czuł, jak napinają się żyły na jego szyi, był pewien, że zaraz wybuchnie. - Wypuść mnie, Marson! http://www.betondekoracyjny.com.pl/media/ - Ale... - Powiedziałem: trzymaj język za zębami, Candy, i dokończ cholernego loda. 141 - No! - przytaknął Donny i Shep miał ochotę zakuć dzieciaka w kajdanki. Jechał powoli i jednym okiem patrzył we wsteczne lusterko. Ross zapalił papierosa i powoli podszedł do jakiegoś zdezelowanego pikapa, który pamiętał o wiele lepsze czasy. - On coś knuje - znowu mruknął Shep - on coś knuje, do cholery. - Znowu to zrobiłeś! - Candice z wyższością zadarła głowę, naśladując święte oburzenie Peggy Sue. Shep nie zareagował, tylko patrzył, jak Ross włącza się do ruchu i jedzie na północ, ku obrzeżom miasta. Gdyby Shep nie miał ze sobą dzieci i hamburgerów, które pewno już się zagotowały w rozgrzanej kabinie, na pewno by pojechał za tym łajdakiem. Minął róg i zwolnił na światłach. Po co McCallum wrócił? Dlaczego nie zaczął nowego życia, nie przeniósł się gdzieś, gdzie nic o nim nie wiedziano - tam, gdzie ludzie nie mieliby pojęcia, do jakich zbrodni jest gotów? Co

¿e Kylie z nich zakpiła. - Za to nie płace. Milion razy widziałem siostre, jak chodziła w staniku po całym domu. Lucas usmiechnał sie tylko, a Kylie poczuła, ¿e krew w jej ¿yłach zaczyna kra¿yc szybciej. - Dam dwadziescia, jesli pozwolisz, ¿ebym to z ciebie zdjał. Sprawdź je. Wiec za jakis czas przypomnisz sobie tak¿e ten pokój. Musisz. Poczuła ostry ból w ¿oładku, z którego dobyło sie przeciagłe burczenie. Wstrzymała oddech. Ból minie. Ciagle jest zdenerwowana, to wszystko. Przytkneła dr¿ace palce do ust. Za du¿o tego wszystkiego. Ale jutro... jutro wezmie sie ostro do pracy. I nie bedzie ju¿ słuchac niczyich dobrych rad. Odtad bedzie robiła wszystko po swojemu. Zgasiła swiatło, zamkneła oczy i powiedziała sobie, ¿e głos gro¿acy jej smiercia był tylko czescia snu, a wspomnienie niebieskiej balowej sukni powstało w jej zmaconej wyobrazni. Teraz musi isc spac. Odpoczac. Rano zacznie wszystko od poczatku. Tak. A teraz spac.