- Lord Kilcairn powiedział, że mam zanotować również pani wymiary.

Liz wydmuchała nos. - A co... z Glorią? - To już nie twoja sprawa. Kiedy siostra chciała wrócić za biurko, Liz chwyciła ją za rękaw. - Moja. Co się z nią stanie? Czy i ona zostanie wyrzucona? Siostra milczała przez chwilę, po czym stwierdziła pozbawionym wyrazu głosem: - Jej matka i Nasz Pan zadbają, by więcej nie błądziła. Liz patrzyła na siostrę w osłupieniu. Nie wierzyła własnym uszom. Ją usuwano ze szkoły za to, że kryła Glorię, tymczasem sama Gloria miała pozostać u niepokalanek. Jak siostra mogła zrobić coś takiego? To niesprawiedliwe. Wreszcie zrozumiała. Gdyby jej rodzice przekazywali równie hojne dotacje na szkołę jak St. Germaine’owie i jej wszystko uszłoby na sucho. Hope St. Germaine chciała się jej pozbyć, usunąć ją z życia Glorii. I dysponowała odpowiednimi argumentami, żeby jej życzenie zostało przyjęte jako rozkaz. W Liz obudził się gniew. I gorycz. I to ma być chrześcijańska szkoła! W której obowiązują chrześcijańskie zasady moralne! Spojrzała na przełożoną wzrokiem, w którym było wyraźne, wreszcie wolne od pokory i strachu oskarżenie. Ta poruszyła się niespokojnie. - Przykro mi, Elizabeth - powtórzyła. - Musisz zrozumieć. Prowadzę szkołę i muszę dbać o dobro wszystkich uczennic. - Rozumiem, siostro. - Liz podniosła się, wyprostowała. - Pieniądz liczy się najbardziej, to on ostatecznie rządzi, prawda? - Zadbam, byś odeszła z dobrym świadectwem. To wszystko, co mogę zrobić. Liz zacisnęła pięści. Właśnie otrzymała surową lekcję, lekcję, którą jej ojciec - niewykształcony robotnik - dawno już pojął. Nie ma równości. Nie ma sprawiedliwości. Nie ma zasad. Pieniądze to władza, za pieniądze kupić można wszystko. Nawet pobożne serce pokornej zakonnicy. ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY TRZECI Santos czekał na windę w Hotelu St. Charles. W dłoni obracał kolejną przesyłkę od Lily, a palce świerzbiły go, żeby otworzyć kopertę i zobaczyć, co jest w środku. Nawet nie próbował specjalnie walczyć z pokusą. Musiał wiedzieć, co Lily ma do przekazania Hope. Musiał wiedzieć, co łączy te kobiety. http://www.beton-dekoracyjny.org.pl/media/ niego mocno. Zapłonął w niej żar namiętności i nie potrafiła już myśleć o niczym innym, jak tylko o dotykaniu hrabiego i poddawaniu się jego pieszczotom. - Nie chcę, żebyś tańczyła z kimkolwiek oprócz mnie - powiedział cicho, rozpinając guziki jej sukni, jeden po drugim. Władczość jego tonu przyprawiła Alexandrę o dreszcz. - Sam kazałeś lordowi Beltonowi, żeby poprosił mnie do tańca. - Po to, żebym ja później mógł z tobą zatańczyć. - Zsunął jej suknię z ramion. - Wstań. - Nie wiem, czy dam radę - odparła drżącym głosem. Pocałował ją znowu, drażniąc usta językiem. Objął dłonią pierś, zaczął ją muskać palcami, pieścić, rozpalając w niej płomień namiętności. Zaprotestowała, kiedy wstał z sofy, ale tylko się zaśmiał. Zdjął jej suknię przez głowę i rzucił ją na podłogę. Stała przed nim w samej bieliźnie i patrzyła, jak przesuwa po niej wzrokiem, zatrzymując go na biodrach i piersiach. Potem wrócił spojrzeniem do twarzy.

Hrabia uniósł ręce. - Dobrze! Tylko przestań gadać choć na chwilę. Zanim podjechali pod drzwi Bentley House, Alexandrę rozbolała głowa. Z ulgą wysiadła z karocy i zaczerpnęła chłodnego nocnego powietrza. - Lex, trzymaj się blisko mnie - szepnęła Rose, biorąc ją pod ramię. - Taki tłum, że nie wiem, na kogo najpierw patrzyć. Sprawdź - Kobieta rasy białej. Brunetka. Osiemnaście, dwadzieścia lat. - Z ulicy? - Najpewniej, jeśli to ten sam człowiek. Rozpoznaje ją pan? Santos pokręcił głową. Zanim przed trzema laty przeszedł do wydziału zabójstw, pracował w obyczajówce, ale dziewczyny w Dzielnicy zmieniały się bardzo często, szczególnie jeśli były ładne i młode. Poza tym Śnieżynka kąpał swoje ofiary po zamordowaniu, mył im włosy, usuwał makijaż, wreszcie odziewał je w dziewicze, białe suknie, trudno więc było je rozpoznać. Santos podniósł wzrok na Grady’ego. - Przy taśmie stoi kilka dziewczyn, zawołaj je, może któraś nam pomoże. Grady skinął głową i odszedł spiesznie, a Santos ponownie pochylił się nad ciałem. - Przyczyna śmierci? - Prawdopodobnie uduszenie. Będziemy wiedzieli po autopsji. Żadnych śladów walki, najmniejszych obrażeń. - Jeszcze ciepła. - Musiała zginąć niedawno. Naszego chłopca zaczyna ponosić, skoro ułożył ją tutaj. - Bawi się z nami. - Santos spojrzał na panią doktor. - Jabłko? - Już zabezpieczone. Tak jak w poprzednich przypadkach: nadgryzione z dwóch stron, ale tym razem brak kęsa w ustach ofiary. Proszę spojrzeć na to.