Wszyscy w kółko powtarzali, że Lizzie Piper Wade ma kupę szczęścia w życiu. - Oczywiście oprócz problemu z biednym Jackiem - dodawali szybko ci, którzy wiedzieli o dystrofii mięśniowej młodszego syna Wade'ów - chociaż i tak musi jej być łatwiej niż innym kobietom. „Inne kobiety" to te, które nie miały szczęścia wyjść za Christophera Wade'a. Życie nauczyło Lizzie cieszyć się z każdego dobrodziejstwa i pomimo okrutnej diagnozy dotyczącej Jacka, być wdzięczną losowi. Choćby za dzielność synka, jego inteligen-cję, poczucie humoru i własnej wartości, a nade wszystko za niewzruszoną wiarę w miłość, jaką darzyła go cała rodzina. Za to, że dwunastoletni Edward i siedmioletnia Sophie byli zdrowi, chociaż dopiero czas i odpowiednie testy, przeprowadzone w wieku dojrzewania, wykażą, czy córka nie jest nosicielką defektu genetycznego, który wykryto u Jacka. Poza tym była wdzięczna za swoją pracę. http://www.beton-dekoracyjny.biz.pl - Cudownie jest mieć przy sobie dzieci. - Ale ja też tu jestem. I tylko ci przytruwam, jakie to romantyczne... - Bo to jest romantyczne - przyznała, wzruszona jego szczerością. - O ile filmowanie każdego kroku można uznać za romantyczne. - Nic nie szkodzi, Lizzie. Nie martw się tym, przecież wiem, jakie to dla ciebie ważne. - Christopher... - Nagle poczuła się winna. - Ja nie... - Powiedziałem, że nic nie szkodzi - przerwał jej łagodnie. - Nie zamierzam ci tego psuć. Po tej rozmowie doznała wielkiej ulgi i nawet zaczęła nieśmiało myśleć, że może naprawdę wszystko się
przysłaną przez doktor Jenssen fotografię malutkiej dziewczynki o wielkich czarnych oczach. Wyglądała tak, jakby naprawdę uśmiechała się ze swego łóżeczka. - Jest cudowna - orzekł Tony. - Naprawdę mógłbym ją pokochać, wiesz? Sprawdź Danny'ego, dokąd się z nim wybiera. Na myśl o tym, że będzie musiała pchać wózek pod stromą górę, ogarniała ją czarna rozpacz. I nie chodziło tylko o wysiłek fizyczny. Wprawdzie ostatnio ciągle była zmęczona, ale miała na tyle dobrą kondycję, że mogłaby kilka razy dziennie wchodzić pod tę górę z Dannym w wózeczku. Najgorsze było uczucie klaustrofobii, które ją ogarniało, gdy tylko zbliżała się do willi. Nie czuła się tam wolna, miała wrażenie, że bez przerwy ktoś ją obserwuje. Nie chciała niani, nie potrzebowała nikogo do pomocy przy Dannym, ale Nik się uparł i - jak zwykle - postawił na swoim.