trupem w fotelu bujanym. Albo z Jennifer, bo pewnie sądzisz, że z nimi trzyma. Jeśli ci się to

Rozmowa z Olivią zdenerwowała go i nie po raz pierwszy zastanawiał się, czy nie popełnił wielkiego błędu, przyjeżdżając do Los Angeles. Po pierwsze, rozdrażnił żonę. Po drugie, jeśli Jaskiel w Nowym Orleanie dowie się, że na Zachodnim Wybrzeżu ugania się za nieboszczką, bez dwóch zdań wsadzi go do psychiatryka. Albo od razu wyśle na emeryturę, uzna, że kompletnie mu odbiło. Jego kariera w policji dobiegnie końca. I co z tego? Przecież to nie tak, że wydział bez ciebie się zawali. Nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle wrócisz do czynnej służby. Zacisnął dłonie na kierownicy i zmienił pas. Wóz meblowy śmignął koło niego. Zerknął na szybkościomierz. Sto dziesięć kilometrów. Zadzwoniła komórka. Wyłączył radio i spojrzał na wyświetlacz. Montoya. Dobrze. Cały czas myślał o rozmowie z Olivią. Teraz przynajmniej pomyśli o czymś innym. Odebrał telefon. – Najwyższy czas. Masz coś dla mnie? – Niewiele. Żadnych odcisków, tylko twoje i moje. Bentz zaklął pod nosem. – Chyba nie spodziewałeś się, że coś będzie. – No nie, ale myślałem, że może los się do nas uśmiechnie. Że może facet coś spartaczył. – Wątpię. Nie ma jeszcze wyników DNA, ale idę o zakład, że nie polizał koperty. Każdy wie, że tego się nie robi, wystarczy obejrzeć CSI, czy co tam chcesz. – Miałem nadzieję – przyznał Bentz. Zobaczył znak zjazdu. http://www.beton-architektoniczny.biz.pl/media/ zwierzaka, ale Leland nawet nie chciał słyszeć o pozbyciu się siedemdziesięciopięciokilogramowego warczącego pupila. – Siad – poleciła i pies znieruchomiał. Wyjrzała przez szybkę przy drzwiach. – A niech mnie. Ostatnią osobą, którą spodziewała się zobaczyć, był Rick Bentz. A jednak stał tam we własnej osobie, z rękami splecionymi na piersi, w lekkim rozkroku, między wielkimi donicami, z których spływały kwitnące białe i czerwone petunie. Miał okulary przeciwsłoneczne na nosie, który zapewne złamano nie raz. Odkąd go ostatnio widziała ponad dwanaście lat temu na pogrzebie Jennifer, schudł, i to sporo, jakieś osiem, a może dziesięć kilo. Był wtedy w fatalnym stanie. Szukał zapomnienia w butelce. Użalał się nad sobą i jednocześnie sobą pogardzał, tak przynajmniej sądziła po zajęciach z

Czujesz mnie w pobliżu, bydlaku? Masz pojęcie, co mi zrobiłeś? Jak skrzywdziłeś? Nie? Ale się dowiesz, Bentz. O, tak. Wiesz co? Obiecuję ci, że kiedy już tego zaznasz, będziesz cierpiał tak bardzo, że będziesz błagał niebiosa o śmierć. Sprawdź Jennifer właśnie przez okno? Co gorsza, zauważył, że drzwi były uchylone. Czyżby zostawiła je otwarte specjalnie dla niego? O nie. Podczas rozmowy była śmiertelnie przerażona. Czuł, jak napinają się wszystkie jego mięśnie. – Lorraine – zawołał. Cicho, powoli wyjął pistolet z kabury pod pachą. – Lorraine? To ja, Rick Bentz. Cisza. Ostrożnie, wyczuwając niebezpieczeństwo, pchnął drzwi lufą pistoletu, i nie słysząc żadnych odgłosów ze środka, wszedł do domu. W salonie paliły się światła. Zesztywniał, kątem oka widząc ruch za sobą, ale po chwili zdał sobie sprawę, że to jego odbicie w lustrzanej ścianie. W pokoju nie było nikogo, na zielonej kanapie leżała otwarta książka. – Lorraine? – zawołał, ale nikt mu nie odpowiedział. Szedł powoli, zmierzał na tył domu. Minął pustą jadalnię. Na stole piętrzyła się