wsypuję lód, mieszam, nalewam... Mm.. Zamiast oliwek wciskam odrobinę soku z cytryny...

że numer jest nieaktualny. – Świetnie. Odwrócił wizytówkę i spróbował jeszcze raz. Tym razem zadzwonił na posterunek i poprosił o połączenie z detektywem Jonasem Hayesem. Połączono go stosunkowo szybko – trafił na jego pocztę głosową. Zostawił wiadomość, że jest w Los Angeles i chciałby się spotkać. Następnie rozłączył się i zadzwonił do O1ivii. Jej także się nagrał. Kiedy się rozłączał, miał dziwne wrażenie, że jest obserwowany, że niewidoczne oczy śledzą każdy jego ruch. Omiótł cmentarz badawczym spojrzeniem, co chwila zerkał w lusterko, ale nikt go nie śledził, nikt mu nie towarzyszył. – Jesteś idiotą – powiedział sam do sobie i wyruszył na poszukiwanie czystego, taniego motelu. Jonas Hayes zaklął pod nosem. Był zmęczony. Padał z nóg. Poprzedniego dnia za dużo czasu poświęcił na ustalanie szczegółów w sprawie opieki nad córką Maren i właściwie nie zmrużył oka przed swoją zmianą. A teraz jeszcze zadzwonił Rick Bentz. – Cholera – mruknął. Z wielu powodów nie chciał do niego oddzwaniać. Poczekał do końca zmiany i dopiero kiedy od posterunku dzieliło go wiele kilometrów, wystukał numer, który podał mu Bentz. Odebrał po trzecim dzwonku. – Rick Bentz. – Ten sam Rick Bentz, który nie boi się śmierci? I wychodzi cało nawet z uderzenia http://www.ayoslo.pl – Mam to gdzieś! O, nie. Przerażona do granic obłędu O1ivia krzyczała i szarpała za pręty, ale jej dłonie osuwały się co chwila; wciąż jeszcze nie odzyskała pełnej sprawności. – Nie! Proszę. Usłyszała trzask. Zgasło światło. Całe pomieszczenie znalazło się w ciemności. Trzasnęły drzwi. Olivia poczuła łzy na policzkach. Czekała na odgłos rozlewanej benzyny, na upiorny syk zapalanej zapałki, na trzask płomieni. Słyszała jedynie ciszę. Rozdział 32 Hayes domyślał się, że zapowiada się długa noc. Jechali do Encino. Martinez i Bentz podziwiali nocny krajobraz, on tymczasem zadzwonił do Corrine i wykręcił się z planów na wieczór. Wiedziała, że będzie pracował do późna, i proponowała, żeby wpadł do niej i

Montoya rozłączył się, a Bentz został z niepokojem w sercu. Coś jest nie tak. Czyżby po wydziale krążyły plotki, że wyrzucają go na emeryturę? – Cholera – zaklął i wsiadł do dżipa. Na myśl o oddaniu odznaki zrobiło mu się niedobrze. Nie był gotów odejść, do cholery, a nie widział siebie w roli detektywa. Wrzucił wsteczny, skręcił ostro, dojechał do szosy i pognał do Nowego Orleanu, by usłyszeć złe wieści od Montoi. Sprawdź Jeszcze. Musi być sposób, by przechytrzyć wariatkę... Udać, że się załamała, że porywaczka wygrała? Może wtedy popełni błąd. Tak myślisz? Liczysz, że kobieta, która poświęciła dwanaście lat na planowanie tego, popełni tak karygodny błąd? Nie. Wymyśl coś pewniejszego. O1ivio, możesz liczyć tylko na siebie. Musi ją pokonać. W rozgrywce psychologicznej. I to szybko. Boże drogi, czas ucieka. Już wkrótce łódź zacznie tonąć. Czyż nie taki był plan? Matko Boska! O1ivia nie wyobrażała sobie gorszej śmierci niż ta, która ją czeka; podczas prób wydostania się, w potokach zimnej wody, której jest coraz więcej i więcej, a ona kurczowo chwyta ostatnie hausty powietrza... Z bijącym szaleńczo sercem, zlana lodowatym potem, gorączkowo szukała wyjścia z pułapki.