psychiatrii Korowina.

o jakiś głębszy problem, na przykład rozwojowy? Co naprawdę pchnęło tak młode istoty do zabijania i jak można było temu zapobiec? Nawet w Quantico czołowi eksperci od spraw kryminalnych nie znaleźli przekonywających odpowiedzi. I to ich przerażało, bo i oni mieli dzieci. Sześć miesięcy temu Quincy rozpoczął prace badawcze. Próbował poddać szczegółowej analizie umysłowość młodocianych masowych morderców i dowiedzieć się, jak można zapobiec dalszym zbrodniom. Dążył do opracowania systemu, który pomagałby pracownikom szkół i organom ścigania zawczasu zidentyfikować symptomy zagrożenia. Miał też nadzieję, że sformułuje porady dla rodziców i nauczycieli, aby mogli skuteczniej radzić sobie z kumulującą się agresją nastolatków. Wyłowienie potencjalnych sprawców nie było jednak takie proste. W przeciwieństwie do seryjnych zabójców, masowi mordercy nie stanowili jednolitej grupy. Zaczynali strzelać, bo mieli zły dzień, bo byli niezrównoważeni emocjonalnie, bo ktoś ich namówił, bo się upili lub naćpali, zakochali lub odkochali, bo szukali sławy, zemsty lub śmierci. Masowi mordercy mogli być młodzi lub starzy, bogaci lub biedni, wykształceni lub ciemni, przystosowani społecznie lub nie. Improwizowali albo też starannie planowali zbrodnię. Poza tym wielu przestępców tego typu kończyło swoje wyczyny samobójstwem, co uniemożliwiło gromadzenie informacji na temat ich psychiki. Jakie były przyczyny http://www.autoczescikepno.pl/media/ – Nasenny bzdura – burknął Lampe. – Do mnie. Bardzo prosto. We dwójkę. Mnie wszystko jedno, on nie boi. – Posłać mu w pańskiej sypialni? To pan chce powiedzieć? – wzdrygnął się Korowin. – No cóż, jeśli on się nie sprzeciwia, to może to jest wyjście. – Ej, ty! – krzyknął fizyk do Berdyczowskiego jak do głuchego. – Chcesz u mnie? Ale chrapię. Chory zaczął nerwowo gładzić poręcze fotela, wstał, zamachał rękoma. Płaczliwą apatię zastąpiło niezwykłe podniecenie. – Bardzo chcę! Ja będę panu niezwykle, bezprecedensowe wdzięczny! Z panem spokojnie! Niech pan chrapie, ile pan ma ochotę, panie Lampe, to nawet jeszcze lepiej! Ja jestem panu tak wdzięczny, tak wdzięczny! – Diabła wdzięczność! – zawołał groźnie Lampe. – A terror uprzejmością przepędzę! Matwiej Bencjonowicz spróbował dalej przepraszać za swoją uprzejmość, ale fizyk

władyko, nie będziesz przeczył, że są miejsca, od których na duszy robi się jasno (tam zazwyczaj wznosi się świątynie Boże), a są i takie, gdzie mrowie po duszy przebiega. Przyczyny żadnej nie ma, a mimo to przyspiesza człowiek kroku i jeszcze się przeżegna. Ja zawsze tak właśnie koło Czarnego Jaru przebiegałam, dreszcz mi po skórze przechodził. I co? Właśnie tam armatę znaleźli. Ten argument, przytoczony przez Pelagię jako nieodparty, wymaga wyjaśnienia. Pod Sprawdź zapomniał już o oszałamiającej urodzie tego stanu. Dolinę otaczały wysokie góry o wierzchołkach gęsto porośniętych jodłami. Mijali falujące zielone łąki, na których pasły się stada czarnobiałych krów rasy holsztyńskiej, i czerwone domki z kępkami żółtych bratków w ogródkach. Quincy’ego upajał zapach świeżo skoszonej trawy i słonego morskiego powietrza. Wielkie ciężarówki mijały ich z rykiem potężnych silników. Ludzie machali do Rainie, a kilka czarnych labradorów dyszało radośnie z wywalonymi jęzorami w otwartych okienkach samochodów. Wszyscy zwalniali za wlokącym się szosą traktorem. Nikt nie trąbił na starego farmera, nikt nie wrzeszczał, żeby zjechał na bok. Kierowcy czekali i pozdrawiali go uprzejmie, gdy już mieli wolną drogę. W odpowiedzi staruszek dotykał daszka wyblakłej, czerwonej baseballówki. – To Mike Berry – wyjaśniła Rainie, wyprzedzając szerokim łukiem zielony traktor. Przerwała milczenie po raz pierwszy, odkąd wsiedli do wozu. On i jego brat mają największe w okolicy farmy mleczne. W zeszłym roku wykupili trzy