je do mnie, albo przeslij poczta elektroniczna. Podłacze tu

Na biurku zadzwonił telefon. Detektyw podniósł słuchawke i przycisnał ja ramieniem do podbródka. - Paterno, słucham... tak... nie, własnie koncze. Za piec minut bede na dole. - Odło¿ył słuchawke i siegnał po swoja kurtke. - Mówie powa¿nie. Jesli zdarzy sie cos dziwnego, niezwykłego albo niepokojacego, prosze do mnie zadzwonic. - Oczywiscie - zapewnił go Nick. Kiedy wychodzili z komisariatu, zapadał ju¿ zmierzch. - Chodzmy na kawe - zaproponował Nick, kiedy czekali na zmiane swiateł na przejsciu dla pieszych. Obok nich na chodniku zebrał sie spory tłumek. Zaczynała sie godzina 347 szczytu. Ulicami suneły sznury samochodów. W wilgotnym powietrzu unosił sie cie¿ki zapach spalin. Gwałtowne powiewy zimnego wiatru szarpały płaszczem Marli, rozwiewały jej włosy. Nick trzymał ja za łokiec. Jego propozycja wisiała miedzy nimi w chłodnym wieczornym powietrzu. - Sama nie wiem - odparła w koncu, choc miała wielka ochote spedzic z nim jeszcze troche czasu, sam na sam, ¿eby http://www.audi-a5.com.pl/media/ stolik zajęty przez kobiety z długimi włosami, jaskrawymi kolczykami, ubrane w obcisłe dżinsy; paliły papierosy i rozglądały się wokół - i ona wyraźnie powiedziała, że mieli kiedyś dziecko. - Lucy oparła się łokciem o bar i przysunęła bliżej. - Powiem ci, że on od razu ją stąd zabrał, wyszli tylnymi drzwiami, i tyle ich słyszałam. - Pchnęła w kierunku Rossa koszyczek z popcornem. - No, tej historii nic nie przebije. - Pomyślałam, że będziesz chciał wiedzieć. - Zaczęła wycierać ladę białym ręcznikiem. Ross rzeczywiście chciał o tym wiedzieć. Pragnął wiedzieć o wszystkim, co miało jakiś związek z Nevadą sukinkotem Smithem i Shelby Cole. Lucy była jedyną przyjaciółką w mieście, na którą mógł liczyć. Wszyscy inni traktowali go tak, jakby był zawszony albo cierpiał na jeszcze gorszą przypadłość. Opróżnił butelkę jednym haustem, zostawił Lucy mamy napiwek i wyszedł z pubu. Energia go rozsadzała - chętnie by komuś przyłożył, a jeszcze chętniej zabawiłby się z kobietą. Z jakąkolwiek kobietą, chociaż na myśl o Shelby Cole odczuwał szczególną satysfakcję. Był z nią tylko raz i, no cóż, prawdę mówiąc, zmusił ją, ale miał wielką ochotę to powtórzyć.

ostrzegł Nevada, a potem podrapał psa za uszami. - Wejdź - powiedział, otwierając ażurowe drzwi. Siateczka była połatana w paru miejscach, a farba zaczynała się łuszczyć. Shelby weszła do domu - wcale nie było w nim chłodniej niż na dworze. Podniszczone meble były ustawione w dość przypadkowy sposób wokół dywanu, który leżał na podłodze z linoleum. Nic tu nie pasowało. Wszystko było używane. Jeśli Nevada Smith miał choć trochę pieniędzy, to na pewno nie przeznaczał ich na domowe wygody. Jakieś czasopisma walały się na stoliku - kiedyś zapewne wyglądał lepiej, ale nie zasługiwał na miano mebla w Sprawdź mierzacym proporcje. - Hmm. To mo¿e troche potrwac - za¿artowała. - Wiesz przecie¿, ¿e mój ma¿ jest chirurgiem plastycznym. Ted specjalizuje sie w operacjach twarzy, głównie kosmetycznych, ale nie tylko. Pracowałam dla niego kiedys, pamietasz. - Urwała, marszczac brwi. - No tak, nie pamietasz. Mo¿e i lepiej. To nie był zbyt szczesliwy okres w moim ¿yciu. - Widzac zdezorientowana mine Marli, wyjasniła: - Ted był wtedy ¿onaty. Ja byłam „ta druga”, ta zła kobieta, która go jej ukradła. - Joanna uniosła brwi i usmiechneła sie radosnie, dumna, jakby udało jej sie wygrac główna nagrode w jakiejs trudnej konkurencji. - Och. - To było dwanascie lat temu. Wiele wody upłyneło w