Tego wieczora było już za późno na spotkanie z bratankiem i łady Helena z ulgą udała się na spoczynek.

na ulubionym, kremowym swetrze, zapomniałaby o fluorescencyjnych bazgrołach na każdej stronie nowego pamiętnika, ale nie była w stanie wybaczyć, że zniszczyły jej ostatnie wspólne zdjęcie z ojcem, zrobione zaledwie na dwa tygodnie przed jego śmiercią. Ktoś - Lizzie? - wyjął zdjęcie z ramki i zmiął w kulkę. -To była ostatnia kropla, która przepełniła czarę. Musiała z kimś o tym porozmawiać! Na szafce obok łóżka stał telefon. Willow przebrała się w piżamę, zwinęła na łóżku i zadzwoniła do mamy, by opowiedzieć jej o wszystkim. Gemma Tyler potrafiła słuchać. Wiedziała, kiedy przytaknąć, a kiedy wyrazić współczucie. R S - Willow, pierwszy dzień w nowej pracy nigdy nie należy do przyjemnych - stwierdziła matka, gdy córka skończyła się żalić. - Wiem, mamo, ale żaden inny pierwszy dzień nie był nawet w jednej dziesiątej tak okropny jak dzisiejszy. Te dzieci to prawdziwe potwory, przysięgam ci! - Opowiedz mi o nich. http://www.arcus-psychoterapia.pl/media/ Santos szarpnięciem zerwał łańcuszek. Dziewczyna straciła równowagę i usiadła na chodniku. - Tina, do cholery, życie ci niemiłe? - mruknął jakieś przekleństwo, pokręcił głową. Wziął głęboki oddech i zaczął mówić, spokojniej już i ciszej: - Posłuchaj, nie wróciłem wtedy po ciebie, ponieważ tamtej nocy została zamordowana moja matka. Ona była... tancerką, tutaj, w 69. Załatwił ją klient, jak twoją przyjaciółkę Billie. Nie wróciłem po ciebie, ponieważ sam nie miałem dokąd pójść, rozumiesz? Mój świat się zawalił. Teraz myślę... że to mógł być ten sam morderca. Muszę wiedzieć, czy to ten sam. Muszę go złapać, rozumiesz? - Znów odetchnął, po czym pochylił się nad nią i dokończył: - A teraz powiedz mi, skąd masz ten krzyżyk. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY PIERWSZY Tina dostała krzyżyk od ulicznego kaznodziei z Dzielnicy, właściciela sklepiku z dewocjonaliami przy Dauphine Street. Według Tiny był to miły facet, choć trochę fanatyk. Lubił wszystkie pracujące dziewczyny. Lubił głosić nauki o dobru i złu. Cytował Pismo i usiłował zmieniać ich grzeszne życie. Z pewnością to nie on był mordercą, mówiła Tina. Wykluczone. Santos i Jackson byli innego zdania. Jackson, mocno podekscytowany zeznaniem, kazał przyjacielowi wziąć na wstrzymanie i obiecał wrócić z gościem tak szybko, jak to możliwe. Czekanie było piekłem. Santos krążył po pokoju swego mieszkania, przeklinając Chopa Robichaux i wszystkich, z którymi drań był w zmowie. Chciał działać, wejść do mieszkania delikwenta, skuć go i zawlec do wydziału. Chciał robić swoją robotę. Chciał, żeby facet okazał się zabójcą jego matki. Chciał mieć pewność i smażyć go na żywym ogniu. Jackson zadzwonił do niego, gdy tylko wrócił do wydziału. Twierdził, iż wszystko wskazuje na to, że sklepikarz jest zabójcą. W sklepie i mieszkaniu znaleźli mnóstwo podejrzanych rzeczy: krzyżyki i wycinki z gazet na temat Śnieżynki. Nawet zdjęcia kilku ofiar. Nie mieli tylko człowieka. Jest w podróży, poinformowała ich dozorczyni. Czasami wyjeżdża nawet na tydzień, ale nigdy na dłużej. Nie wiedziała, dokąd pojechał tym razem. - Ile ma lat? - zapytał Santos, ściskając z całych sił słuchawkę. - Czy mógł... - Nie był w stanie dokończyć zdania. Tak długo, tak rozpaczliwie długo czekał na tę chwilę, lecz jednocześnie się jej bał. - Czy mógł zabić moją matkę? - zapytał wreszcie, a po jego pytaniu w słuchawce zapadło głuche milczenie. - Jackson? - Mógł - odparł ponaglony przyjaciel. - Od dawna mieszka w Dzielnicy. Często chodzi na dziwki. Santos poczuł, że uginają się pod nim kolana. To może być on.

nowe głośniki do wieży. Dźwięk jest oszałamiający! - Ale co Willow ma wspólnego z wieżą i nowymi głośnikami? - Wyznaczyłam ją na naszego didżeja dzisiejszego wieczoru. Czy wiesz, że zdobyła kilkadziesiąt medali w konkursach tanecznych? - odparła Camryn i ruszyła w stronę gości. - Od wczesnego dzieciństwa chodziła na balet! - dorzuciła Sprawdź do późnego chodzenia spać. - Nalała Scottowi gorącej kawy. - Zmęczyła się biedaczka. Scott cieszył się, że Willow nie ma w pobliżu. Bał się ponownego spotkania z nią. Sporo się nad tym zastanawiał i wciąż nie wiedział, jak należało w tej sytuacji postąpić. Czy kochając ją tak bardzo, mógł dalej mieszkać z nią pod jednym dachem? To niemożliwe! Gdyby tylko wiedział, co to za tajemnica, której nie chciała mu wyjawić... - Pani Caird - zwrócił się do gospodyni. - Pójdę na chwilę do gabinetu, a później pojadę do przychodni. Mam pewne zaległości, jeżeli chodzi o papierkową robotę. Czy mogłaby pani przypilnować dzieci, dopóki Willow nie zejdzie na dół? - Oczywiście.