miały drzwi. W poprawczaku w Cabot dawało się żyć. Niektórzy wychowankowie nosili

Quincy zerknął na swój krawat. Dzisiaj włożył taki w granatowe i ciemnozielone wzory geometryczne, ale krawat i tak wyglądał podejrzanie podobnie do wczorajszego. 96 - Nie mogę tego znieść - powiedział. - Ktoś zabiera mi moje życie, a ja nawet nie wiem dlaczego. - Ależ wiesz. Ty jesteś dobry. Wszyscy źli faceci po prostu cię nienawidzą. - Agenci Rodman i Montgomery pracują nad telefonami. Zajęli mój dom i próbują namierzyć ogłoszenia w różnych gazetkach więziennych, jakby to mogło w czymkolwiek pomóc. Szukają też tego audi. Nie wiem, z czym to się wiąże, chyba że facet chce w ten sposób jeszcze bardziej mi dopiec. Ja nadal tkwię w podstawowych strategiach śledztwa, podczas gdy on kupuje luksusowe samochody. On może mieć rację. Quincy westchnął i przeczesał dłonią włosy. - Dzisiaj wyciągnąłem akta wszystkich dawnych spraw i stworzyłem bazę danych wszystkich ludzi, którym kiedykolwiek podpadłem. Zła wiadomość jest taka, że jest ich wielu. Dobra, że nad wyraz duża ich liczba siedzi za kratkami lub nie żyje. - Quincy, to mi się w tobie podoba. Twoja umiejętność pracy zespołowej. Przytaknął obojętnie. http://www.agamaprzychodnia.pl A Danny zabił. Wyznał jej to dzisiaj cienkim, wysokim głosem, który brzmiał jak pisk. Nie wiedziała już. Starała się zebrać myśli, uporządkować je, stworzyć jakiś plan. Twarz paliła ją żywym ogniem. Ból wzmagał się i wzmagał. Mann chwiejnie stanął na nogi. Latarka zakołysała się gwałtownie. Oświetliła na piaszczystym szlaku dwie ciemne plamy, na widok których tylko zaklął. Krwawił coraz bardziej. Stopą próbował przygarnąć piasek. Gałązką pozacierał ślady i rzucił Rainie nienawistne spojrzenie. – Wstawać – warknął. – Chyba zaraz się porzygam – wymamrotała Rainie. – No już! – Dobrze – powiedziała. Pochyliła się i zwymiotowała mu na buty. – Ja pierdzielę! – Mann odskoczył pół metra do tyłu i na próżno próbował pozbyć się wymiocin, kopiąc wściekle w krzaki. Młócił rękami powietrze. Jego twarz zrobiła się

- Tego nie wiem. Pytała pani o nowych członków, z którymi się zaprzyjaźniła. On był kimś takim. Prawdę mówiąc, przychodził tylko parę miesięcy. Potem przestał. Ona zjawiła się jeszcze kilka razy, ale za każdym razem była coraz bardziej nieobecna myślami. Larry Tanz miał nawet do niej zadzwonić, ale wtedy wydarzył się tamten wypadek. - Wstąpiła do AA, poznała faceta i wycofała się. Sprawdź - Ale nie w moim śnie. Moje słoniątko przypłaciło życiem pragnienie przynależności. - Nie, Rainie. To właśnie utrzymuje je przy życiu. Po co przemierza pustynię? Dlaczego za każdym razem jednak się podnosi? Nie walczy tylko o to, żeby żyć. Ono jest zwierzęciem stadnym i walczy o to, żeby żyć wśród innych słoni. Ma nadzieję, że jeśli dalej będzie walczyło, susza minie i zostanie przyjęte do grupy. Albo udowodni, że jest tego godne i inne słonie je zaakceptują. Tak czy inaczej, znajdzie się w stadzie. Ty robiłaś to samo. Matka cię biła, a ty miałaś nadzieję, że mimo wszystko jakoś się to ułoży. W przeciwnym razie do tej pory popadłabyś w alkoholizm albo popełniłabyś samobójstwo. Nie zrobiłaś tego. Dlaczego? - Bo jestem uparta - mruknęła Rainie. - I głupia. Kimberly uśmiechnęła się.