- ¯e nie jestes Marla, ¿e jestes Kylie i ¿e tego, co czuje do

ostro¿nie uniosła noge i z całej siły uderzyła go kolanem w jadra. Monty zawył z bólu i zwinał sie w kłebek, wypuszczajac z reki rewolwer, który spadł z łó¿ka na podłoge. - Ty pieprzona dziwko! - rzucił z wsciekłoscia, siegajac po swoja bron. Kylie chwyciła rewolwer Aleksa i odbezpieczyła go błyskawicznie. - Ty dziwko! Zapłacisz mi za to! - ryknał Monty, przechylajac sie nad krawedzia łó¿ka i chwytajac le¿acy na podłodze rewolwer. Kylie nie czekała ani sekundy. Wycelowała i nacisneła spust. Rozległ sie ogłuszajacy huk. Monty wydał przerazliwy krzyk, jego ramie eksplodowało i krew zmieszana z odłamkami kosci opryskała sciany, łó¿ko, koronkowy baldachim i Kylie. Monty stoczył sie z łó¿ka, z jego ramienia lała sie krew. Gdzies w pobli¿u rozległ sie płacz dziecka i czyjes szybkie kroki. Wreszcie nadeszła pomoc. Kylie, dyszac szybko, z twarza zalana łzami, cały czas trzymała rewolwer wycelowany w Monty'ego, który jakos http://bzp-bartnik.pl Alex usmiechnał sie kacikiem ust. - Có¿, Marla zawsze miała szczescie, prawda? Nick nie odpowiedział, wolał nie wchodzic na cienki lód. - Dlaczego przypuszczasz, ¿e spanikowała i straciła panowanie nad kierownica? - Nie wiem. Zawsze dobrze prowadziła. Chyba nigdy nie widziała autobusu od srodka... Tylko ona bedzie mogła nam powiedziec, co sie wtedy stało... jesli odzyska pamiec. - Chyba chciałes powiedziec: „kiedy odzyska pamiec”. - Tak sadzisz? Alex usmiechnał sie do ładnej kelnerki o swietnej figurze i du¿ych piwnych oczach. Była troche zbyt młoda, ¿eby serwowac drinki. Miała na sobie krótka spódniczke, biała

- Oczywiscie - obiecała. Nagle zorientowała sie, ¿e w półotwartych drzwiach ktos stoi. Była tak pochłonieta rozmowa z Paterno, ¿e nie zauwa¿yła przyjscia Nicka. Nie miała pojecia, od jak dawna tu jest i co zda¿ył usłyszec. - Czy podczas rozmów z policja nie powinien jej Sprawdź 100 twardość w kroczu. Poprawiła ręcznik i odprowadziła wzrokiem furgonetkę sunącą po ulicy. Kiedy podnosiła ręce, jej bluzka trochę się rozchyliła i Shep widział przez chwilę kawałek miodowej skóry wystający zza czerwonej koronki stanika. Czerwonej - prawie szkarłatnej. Shep nie widział takiego odcienia od lat. Ostatnio Peggy Sue nosiła białą bieliznę, która po kilku praniach nabierała odcienia nieapetycznej szarości. Ale to, co widział teraz, sprawiało, że nie mógł oderwać oczu i z wrażenia zupełnie zaschło mu w gardle. - Gracias. - Jej głos był chłodny i szorstki. Podniósł szybko głowę i zobaczył, że Vianca przypatruje mu się tymi swoimi ognistymi, czarnymi oczami. Surowo. Wytrzymał to spojrzenie. Nie było sensu ukrywać, że bardzo go pociągała. Nawet nie mrugnęła. Chrząknął. - Wiem, że pracowałaś w sklepie tamtej nocy, kiedy został zabity twój ojciec. - Si - powiedziała, nagle czujna.